uhh.. trochę zaszalałam na tym weekendzie pod względem kalorii.
wczorajszy bilans: 281/650 kcal z owoców i warzyw 304 kcal razem 585 kcal + kawałek lasagne
nie mam zielonego pojęcia ile ten kawałek mógł mieć kcal, więc nie będę strzelać.
jak pisałam ostatnio wczoraj byłam u chrzesnej.. ja pierdziele.. wszędzie ciastka, czekoladki, pralinki, słodkie napoje, ciągle się pytała czy zrobić mi coś z rzeczy, które lubię.. szłam tam z myślą, że na pewno zrobi coś obiadowgo, więc już zjadłam kawałek lasagne, ale całej reszty nie ruszyłam. miałam straaszną ochotę na dokładkę, ale się powstrzymałam. mam nadzieję, że 1000 nie przekroczyłam. dziwiła się, że nic nie ruszam, ale wcisnęłam jej kit jak i wszystkim w koło, że odnowiły mi się problemy jelitowe z 3 klasy gim, a byłam przez to w szpitalu. nawet w domu to łyknęli, także jem tylko to co chce i nikt mnie do niczego nie zmusza. jeśli zawalam to jest tylko i wyłącznie moja wina.
dzisiejszy bilans 7 dzień SGD max 650 kcal
-płatki fitella 110 kcal z mlekiem 64 kcal
-marchewka 16 kcal, jabłko 61 kcal, śliwki 68 kcal
-3 gołąbki :( 327 kcal
-jogurt 99 kcal
-zaplanowana kolacja - 2 chrupkie chlebki 49 kcal z serkiem topionym lekkim 26 kcal i pomidorem 15 kcal
609/650 kcal z owoców i warzyw 215 kcal razem 826 kcal
ale gołąbki zrobiłam sama.. nawet domownikom smakowały :) kapusta włoska, w farszu ryż brązowy, pieczarki, cebula i jajko. także nawet całkiem zdrowe.
pyycha. ostatnio się zabrałam za kucharzenie ;] łatwiej zawsze na diecie jak się ją w zdrowy sposób urozmaici. na jutro mam fajny pomysł na śniadanie i jeśli wyjdzie dobre, to wstawię zdjęcie :)
mam nadzieję, że podobają się Wam moje pomysły :)
wgl tak zastanawiałam się nad sensem SGD i tak doszłam do wniosku, że tak średnio pasuje mi to, że jednego dnia jest 300 a innego 650, mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić SGD do końca, a potem np wyśrodkuję i będę miała limit 500 + owoce i warzywa.
btw. znacie jakieś fajne zestawy ćwiczeń? ewentualnie jakieś pojedyńcze, to bym włączyła do tych które wykonuję...
w domu na szczęście sytuacja się trochę poprawiła, odzyskałam trochę humor, bo tydzień temu, to już mi pod depresję podchodziło. straszne jest to, że mój humor uzależniony jest od diety. może nie tylko, ale jedno z drugim ma dużo wspólnego.
miłego wieczoru
xoxo
.
.
.
.
Bilans w miarę okej. A co do lasagne to muszę cię zmartwić... makaron ma bardzo dużo kcal, a mięso - ehh lepiej nie mówić. Przy diecie przy której liczy się każdą kalorię to naprawdę sporo. Wiem coś o tym. Ale nie załamuj się! To tylko jedna taka zakazana rzecz, gołąbki niby też, ale dasz arde. nie poddawaj się! :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że u chrzestnej sobie poradziłaś. Wyobrażam sobie, jak wszystko musiało kusić. Grunt to mieć wymówkę :)
OdpowiedzUsuńLasagne rzeczywiście ma dużo kalorii. Nie tylko ze względu na makaron, ale także na sos beszamelowy, który jest pyszny, ale kaloryczny.
Te gołąbki wyglądają pysznie. Mam brązowy ryż, to może w następny weekend sobie zrobię podobne. Musiały być smaczne :)
Udało Ci się usunąć weryfikację. Super!
OdpowiedzUsuńDzięki, też się cieszę, coś mi wychodzi jak jestem tutaj z Wami.
OdpowiedzUsuńNie znoszę rodzinnych spotkań. U mnie też to tak wygląda, kit-kitem, wszyscy wiedzą swoje. Dlatego podziwiam Cię :) Lasagne (zależy jaka porcja), ale niestety jest kaloryczna. Chociaż pomyśl, że i tak lepiej zjeść to niż czekoladę albo coś słodkiego.
Gołąbki wyglądają na pyszne i z tego co piszesz, wynika także, że są zdrowe i pożywne. Trzymaj się :)
Mimo wszystko świetnie Ci idzie;)
OdpowiedzUsuńA ja biorę z Ciebie przykład nie wiem czy wiesz;)
Trzymaj się chudooo kochana:****
chapeau bas za to, że umiesz zrobić gołąbki! to będzie mój następny stopień kulinarnego wtajemniczenia. na trzecim miejscu były pierogi, które już umiem robić, teraz będą gołąbki, a na pierwszym jest jakieś skomplikowane danie z piekarnika typu pieczeń, za które zabiorę się, jak będę miała w domu piekarnik ;)
OdpowiedzUsuńi dobrze, że zjadłaś tam tylko kawałek lasagne. grunt to jeść rzeczy, na które pozwalasz sobie na diecie, choćby i dużo, niż zawalać dietę słodyczami i innymi paskudztwami.
Wymówki, kłamstwa takie nasze życie;) Trzeba wymyślać, żeby przetrwać. A bilanse nie są wcale złe!
OdpowiedzUsuńDodaję do siebie;)
http://w-strone-perfekcji.blogspot.com/