środa, 30 stycznia 2013

123. złośliwość rzeczy martwych

Witam :)

Parę dni mnie nie było, ale zwyczajnie nie miałam jak. Ostatnie weekendowe wieczory należały do najzimniejszych nocy tej zimy i to nie tylko w moim regionie. Jak na złość w sobotę zepsuł się nam piec [mieszkam w jednorodzinnym]. Zanim mama skombinowała 3 tys na nowy, to wszystko było pozamykane, w niedzieję nic się nie załatwi. W poniedziałek był już kupiony, ale było coś nie tak. Dopiero wczoaj facet coś zrobił i już (a raczej dopiero) wszysto działa. Także w tym czasie ja mieszkałam u mojej K., a reszta u cioci. No kurde.. akurat na największe mrozy, no jak na złość. Także dopiero wczoraj wieczorem wróciłam do domu,bo wcześniej przez te parę dni byłam w domu max pół h, bo dwa razy po rzeczy i książki. K. mama od razu się zgodziła, sama mówi, że ja jak jej druga córka :)

Niestety przez te dni nie miałam kontroli nad tym co jadłam u niej, ale nie przejadałam się. Mam nadzieję, że dużo nie przytyłam. W każdym razie wracam do diety i jedzenia tylko tego co sama zrobie, zaplanuję i wyliczę ;)

Chociaż ciężko dzisiaj było.. chyba ze 100 razy sobie dziś czegoś odmawiałam.. Nie wiem czy to skutek ostatnich dni, czy co, ale było ciężko. Raz jak byłam w galerii stałam już nawet w kolejce po pączki. Jest na środku przejścia takie stoisko piekarsko-cukiernicze (?) i mają najlepsze pączki w mieście - jak dla mnie przynajmniej. I już plany - jeszcze czekolada, dżem, bo naleśniki zrobię i wezmę po drodze hod-doga na wynos i zamrożona pizza i bagietka by się przydała. Nienawidzę tego, raz sobie bym na coś pozwoliła ponad plan i już w głowie to i to, i jeszcze tamto. Tego właśnie nienawidzę.. Niby sobie mówię, że od jednej nic rzeczy ponad nic się nie stanie, to i to i jeszcze nie zaszkodzi, a potem leciiiii.. Dlatego nie mogę sobie pozwalać na nic więcej, a przynajmniej nie teraz. No chyba, że dzień wcześniej sobie to dopiszę. Zawsze mam jadłospis na kilka dni do przodu. Będę kiedyś umiała jeść skontanicznie i tak.. eh.

Dzisiejszy bilans:
-owsianka - mleko 32 kcal, płatki owsiane 73 kcal z połową banana 57 kcal
 -jabłko 76 kcal
-brązowy ryż 107 kcal z mieszanką warzyw [marchewka, kukirydza, groszek] 63 kcal, jajkiem 80 kcal, pieczarkami 9 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
-serek wiejski lekki 156 kcal i pomidor 23 kcal
razem: 717 kcal

Także dziś lepiej. Chciałam jeść tysiąc, ale jak widzę mniejszą liczbę to gęba mi się cieszy -.-
Chociaż w trakcie zakupów nie myślałam o jedzeniu.. choć na chwilę. Miałam nadzieję, że trafię na jakieś fajne wyprzedaże w moim ulubionym sklepie tj. Tally Weijl. Kupiłam sobie niebieski płaszcz - lekko za mały. Nawet jak bym chciała, to większego już nie było. No teraz muszę schudnąć, żeby leżał idealnie. Spodnie, bluzkę i biżuterię. No i się uwolniło trochę endorfin ;))
A i obowiązkowo nowy smak zielonej herbaty. Z bio actve malina z marakują, pyycha.
Chyba zrobię tak jak Katerina kiedyś napisała, że za każdy kilogram mniej nowa zielona herbata.

No i jak zwykle się rozpisałam, a zawsze jak siadam do notki wydaje mi się, że dwóch zdań nie sklecę ;]

Trzymajcie się ;**

8 komentarzy:

  1. Fajnie,że masz takich ludzi wokół siebie co zawsze pomogą :D Oby takie sytuacje więcej się nie powtarzały, jednak musimy wziąć pod uwagę to, że kiedyś takich wynalazków jak piec nie było.
    A dietą się nie martw to był stan wyjątkowy ;) Teraz będzie już ok.
    Zacznij może od mniej kalorycznych rzeczy ponad program potem możesz zacząć dopisywać te ekstra. Unikniesz przynajmniej napadów.

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc jesteś z Zamościa! Też lubię te pączki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze mam to samo, najpierw niby tylko jedna rzecz, a później łooo, lecą kalorie jak mało kiedy. To jest okropne!!
    Zielona herbata jest przepyszna, nie ważne w jakim wydaniu!
    A Twój bilans dzisiejszy - bardzo ładny. Jej, muszę powrócić do planowania posiłków, bo po przejściu na sgd jest ciężko cokolwiek zjeść niezaplanowanego. Mam nadzieję, że po tej przerwie będzie tylko lepiej, i osiągniesz swoje 48 *.*
    Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Najgorsze jest właśnie to - zjesz coś i od razu chcesz więcej i więcej, a potem okropne wyrzuty sumienia.

    No niefajnie z tym piecem, ale już jest ok, to można wrócić do dawnego życia. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Też tak mam - planuje z wyprzedzeniem co zjem, a jak odrobinke zawale to.. no właśnie na tej odrobince się nie kończy.
    mnie w tally weil dołuje rozmiarówka - coś co w np. ca jest s tu jest L :/
    trzymaj się ;***
    [nowbeskinny.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też 2 lata temu do mojego wiosennego niebieskiego płaszcza chudłam, bo kupiłam za mały. dzisiaj na mnie wisi, a pasek muszę zawiązywać na supeł, żeby jakkolwiek zaznaczyć talię. da się, schudniesz do niego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, masz te same wymiary co ja o.O What a coincidence. Zapraszam na http://checkouterka.blogspot.com - mój lifestyle'owy blog :) Ja się raczej w stronę pro-any nie przechylam, moim zdaniem to niebezpieczna strefa. Zresztą, jeśli masz ochotę, to poczytaj, co dziś naskrobałam, może Cię zainspiruje i będziesz szczęśliwsza! =) Przeszłam przez jedną dietę, którą się wręcz katowałam i potem przez drugą, przyjemniejszą. I ta druga była efektywniejsza oO Zaskakujące, ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam zakupy oczywiscie<3 ale nienawidze tego kupywania za malych rzeczy "bo schudne" kiedys tak robilam i przez kilka miesiecy lezaly ciuchy az nie schudlam;/ do dzis mam pare nowych ubran z metka w ktore jeszcze sie nie mieszcez! dlatego teraz przestlalam trak robic, kupuje na miare, ostatnio postanowilam wygladac dobrze nawet z moja obecna waga( dobrze- cokolwiek by przez to rozumiec..) i nie chodzic w worku od ziemniakow ale jakos przyzwoiciej..;)
    mam to samo z kaloriami, ogolnie jadam ostatnimi czasy 1000 ale bardzo sie do tego zmuszam i mowie sobie ze 1000 jest lepsze niz 300 nie zawsze wychodzi ale staram sie..
    keep going;*

    OdpowiedzUsuń