piątek, 18 stycznia 2013

119. jestem

Jestem.. ciekawe na jak długo. Mam już internet, oddałam modem [mam z play bezprzewodowy] do naprawy, dziś mi oddali, póki co działa, ale zobaczymy..

Co u mnie? W sumie nic ciekawego, ale jakby opisać wszystko od ostatniej notki - czyli 23.12., to się trochę nazbiera. Mam nadzieję, że nie zanudzę Was do reszty :)

Święta, święta i po świętach.. w sumie nic specjalnego. Dietę przemilczę, bo zwyczajnie jej do niedawna nie było. Ale też się nie przejadałam. Ogólnie rzecz biorąc wolne spędziłam całkiem dobrze. Głównie z moją K., jej chłopakiem [od świąt właśnie są razem], jego przyjacielem,a chłopakiem o którym mówiłam, że mi się podoba i czasami jeszcze takich dwóch kumpli. Nawet nie wiem jak o nim pisać, bo też jest 'K'.. niech będzie G. - od ksywy. Ogólnie przez to, że moja K. czasem ze swoim zostawiała nas sama z G. to zbliżyliśmy się do siebie.. ale tak.. psychicznie. Mamy podobną sytuację życiową, w domu i z 'drugą połówką', której już nie mamy [wiem, idiotycznie to brzmi]. Tyle, że on się z nią rozstał 3 miesiące temu, a ja z moim pół roku temu. Przecież to chore, że ja wciąż za nim tęsknie. Albo ja jestem nienormalna, albo bardzo mocno go kochałam. Cholera, jak to się można przez 1,5 roku bycia ze sobą zżyć z drugim człowiekiem. W sumie może dobrze, że tak wyszło.. chyba jeszcze nie jestem gotowa na coś nowego, a zyskałam coś znacznie ważniejszego. Nie nazywam G. przyjacielem, bo znam go tylko 2 miesiące, a to 'przyjaciel' to dla mnie ważne słowo i tylko jedną osobę przez całe życie tak nazwałam - taka mała dygresja, które ciągle wrzucam i pewnie się Wam to źle czyta- kurde następna -.-, także jest dla mnie naprawdę fajnym kumple, na którym mogę polegać. Jako, że nie jestem zbyt wylewną i umiejącą o sobie mówić osobą, a na pewno nie w życiu prywatnym, bo tu czasem chyba aż za bardzo, to nawet kurna w tej ciszy czuję, że mnie rozumie. Czemu tak rzadko spotyka się takich ludzi...

Dalej.. Sylwester :) Spędziłam go naprawdę fajnie.. Wgl mieliśmy pójść z tymi wyżej wymienionymi plus kilka osób na domówkę, ale dzień przed się zwaliło. No i wtedy znajomy z tej ekipy zaproponował, żeby pojechać do niego na stancję do Krakowa, bo od października tam studiuje. Drugi pożyczył busa 9-osobowego od wujka i pojechaliśmy :) Jak widać z 'o mnie' jestem z lubelskiego, więc mieliśmy kawałek. Naprawdę super impreza.. Gospodarz zaprosił jeszcze 4 kumpli z Krakowa [na szczęście nie na noc], co się nie uśmiałam, bo ciągle próbowali nam udowodnić, że zaciągamy :D łoo..jasne, bo ja dziewoja spłod łukrainy prawieże :)) Z K. nawalałyśmy w guitar hero, czy jak to tam sie zwie po 5 rano [biedni sąsiedzi] ja na gitarze, K. na perkusji-głównie Metallica i trochę Green Day. Miałyśmy z K. i dziewczyną gospodarza co robić, bo byłyśmy jedynymi dziewczynami. Jedynie G. miał jakieś pojęcia co i jak w kuchni, reszta to lewe ręce do czegokolwiek, więc bardziej szkodzili, niż pomagali. Gdzieś po 7 się rozdzieliliśmy, połowa do mieszkania dziewczyny gospogarza, połowa została. Mnie przypadło łóżko z G., nie chciałabym, żebyście sobie pomyślały o mnie niewiadomo co. Ale w sumie się cieszę.. zbliżyliśmy się do siebie - jak już pisałam psychicznie. Trochę się rozkleiłam, aż mi teraz głupio, ale to wskutek alkoholu i wspomnień. Rok temu już rano kładłam się spać koło mojego byłego na domówce, wgl wszystkie wspomnienia się odezwały,które cały czas próbowałam w sobie stłumić. Rozmawialiśmy gdzieś do 10, jego dziewczyna też nieźle zrobiła. Jakie to wszystko .... no właśnie. no. Wstaliśmy po 14, po 16 pojechaliśmy na starówkę [ale ponoć nie wolno tak mówić, bo rodowici mieszkańcy Krakowa się obrażają i każąjechać na starówkę do Wawy :)  ale nie pamiętam poprawnej formy], wypiłam grzańca.. wgl jak tam ładnie było.. byłam wcześniej w podst i na początku gimnazjum..ale to nie to samo. Teraz to była zima i wieczór, a nie dzień w wakacje.. jest jednak ten klimat. W domu byłam po 3 w nocy, a na 8 musiałam iść do szkoły,milutko :) ogólnie udany sylwek, nawet pomijając to chwilowe rozklejenie.

Hmm.. było co jeszcze ważnego? studniówka, no tak. Wyobrażacie sobie jak to musiało wyglądać jak taki wieloryb wbił się w sukienkę z gorsetem? Mama mnie zaczęła godzinę przed wyjściem uspokajać i to naprawdę, dała mi coś na uspokojenie. Pierwszy raz w domu dałam do zrozumienia, że się źle ze sobą czuję, ale na szczęście szybko o tym zapomnieli. Jak dostaniemy płytę ze zdjęciami i filmem to wstawię zdjęcie, ale tylko z przodu, bo pleców w życiu nie pokaże, bo wyglądam jak szynka w sznurkach. Już pomijając to samą studniówkę uważam za udaną. Wgl byliśmy z G. najwyższą parą..ja 168cm +13cm buty, a Kuba ma 190 - z butami 191/192cm? G. dobrze tańczy, dobrze się bawiłam, nawet z klasą trochę tańczyłam .. łaa oO ale z tymi,których toleruję, bo większość osób to bym powybijała.
poprawiny pt 'zabiję się, ale umrę w pięknych butach' :) pożyczyłam od K. piękne platformy, ale poprawiny były już w innej sali, gdzie były płytki i niemiłosiernie się ślizgałam, więc po godzinie zmieniłam na baleriny :(

7.01. - ważenie 57,3 kg. 3 razy wchodziłam i zchodziłam z wagi.. Po świętach, sylwku i przecież byłam dzieńpo studniówce i poprawinach spodziewałam się '6' z przodu. Ale z drugiej strony ani razu się nie objadłam..pierwszy raz od 1,5 roku jadłam 'normalnie', aż dziwnie to brzmi.

Od tego dnia starałam się odchudzać. i co z tego wyszło? czarna dupa. ledwo dwa dni diety i już napad? chyba Cię popierdzieliło rubensowa.
czyli jak zapobiegać napadom? nie odchudzać się.. ha, ha, ha. zabawne. fajnie, szkoda tylko, że nie umiem się zaakceptować jak wyglądam teraz i choćbym miała próbować kolejne setki razy to i tak będę dalej poraz któryś z kolei zaczynać od nowa.

15.01. - 58,3 kg masakra..

Jutro mnie nie będzie cały dzień w domu, alee... od niedzieli będę pisała codziennie notki. Nie wie, czy będą czytane, ale jednak niech będzie to dla mnie motywacją. Kiedyś dzięki temu mi dobrze szło, bo jednak jest to motywujące, gdy się wiem, że będę musiała napisać swój bilans.
Ciągle mam w głowie pomysły typu 500 kcal dziennie, ale nie.. Dobrze wiem czym się to skończy.. Z resztą teraz mi się nie śpieszy, żadna studniówka mnie nie gni, mogę spokojnie i wolno chudnąć. Tak będę jadła jakoś 1000 kcal dziennie.
Nie wiem, czy dam radę dzisiaj pokomentować dzisiaj Wasze notki.. samo czytanie zaległych, a to będzie z prawie 4 tyg zajmnie sporo czasu, ale to akurat sama przyjemność :)

dobra.. idę czytać. buziaki ;**

5 komentarzy:

  1. Jejku, jaka notka dłuuuga. :) Przepraszam, połowę już zapomniałam (ah ta pamięć x.x) więc jedyne co mi pozostaje to życzyć powodzenia w dalszym życiu odchudzaniu. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie jest poznawac kogoś i zblizać się do niego.. wiec poznawajcie się dalej, moze cos z teog wyjdzie? np. przyjazn na cale zycie:P
    ale mieałaś udanego sylwestra!! az pozazdroscic:) a nie przejmuj się, wódka czesto płacze:)
    jak masz naapady, zacznij jesc 1000-1200 kcal, podkrecisz metabolizm i organizm nie bedzie warjowal. zacznij łykać chrom, po miesiacu zauwazysz róznice :) keep goingg:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny czas miałaś. Same sukcesy. Wklej koniecznie te zdjęcia. A z tymi plecami napewno nie było tak źle jak sądzisz :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale się u ciebie działo, aż fajnie poczytać :)

    ja chcę zobaczyć zdjęcie z obu stron, na pewno nie jest aż tak strasznie. nie mogę się doczekać tego zdjęcia :)

    1000kcal to na pewno lepszy pomysł od 500. oby ci dobrrze szło!

    OdpowiedzUsuń
  5. zachowaj rozsadek, 1000 to dobry początek
    http://pretty-perfection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń