sobota, 30 listopada 2013

167.

Dobry :)

I to naprawdę dobry. Wszystko idzie zgodnie z planem. Z dietą south beach sobie radzę, ćwiczę, waga spada.. czego chcieć więcej. No może ładniejszej pogody za oknem ;)

Jeszcze tylko [albo aż 6] dni do końca I 14-dniowej  fazy i zaczynam drugą.
III tydzień dodatkowo jedna porcja węglowodanów i jeden owoc
IV tydzień dodatkowo dwie porcje węglowodanów i dwa owoce
a od  V do końca tak jak IV, ewentualnie jedna porcja więcej węglowodanów.

Tak właśnie szukałam trochę na necie najlepszych sposobów na wprowadzanie owoców i węgli. Dwa tyg bez nich to długo, więc trzeba je stopniowo wprowadzać. Myślę, że od III tyg będzie z górki.. zawsze to jakieś urozmaicenie. Kcal nie liczę, ale wagę już mam w oczach i tak myślę, że z 800 kcal dziennie przez te 8 dni mi wychodziło. Potem jak będę dodawać to tak z 1000 kcal w III tyg pewnie wyjdzie, a potem już do końca będę trzymać się tak max 1200 kcal. Dam radę ;) Nawet święta mnie nie przerażają..

Teraz zostałam, ale w następny weekend wracam do domu. Akurat skończy mi się I faza to się pomierzę.. mam nadzieję, że jednak coś ubyło w cm. 

Kończę.. Zrobię sobie skalpel. Nie lubię Chodakowskiej, jakoś mnie denerwuje.. ale nie ma co ukrywać, dobra jest. A potem wieczorem z koleżankami.. ojej, chyba mnie będzie brzuch bolał i nic nie wypiję, ani nie zjem ;]

Trzymajcie się ;**


 
 
 
 
 
 
 

środa, 27 listopada 2013

166.

Długo mnie nie było.. jakoś nie miałam weny, ale na bieżąco uzupełniałam kalendarz kolorami. Ostatnie 6 dni były w 100% dobre i może dlatego zdecydowałam się napisać.

Od piątku jestem na diecie south beach. Dużo wyrzeczeń, kompletny brak energii spowodowany całkowitym wyeliminowaniem węglowodanów. Nawet dziewczyny w segmencie w akademiku mówią, że się od paru dni uspokoiłam i nie odwalam.. zwyczajnie nie mam siły. Ale warto.. w 6 dni poszło 1,6kg. Jakby któraś nie znała..

I to trwa 2 tygodnie. W II fazie powoli dodaje się owoce i węglowodany. I tak wg tego staram się jakoś sobie komponować posiłki, choć dużego wyboru nie mam ;] 

No nic.. nawet nie mam siły pisać więcej.. byle do końca pierwszej fazy.

Trzymajcie się cieplutko :) 



wtorek, 12 listopada 2013

165. między młotem, a kowadłem

Musiałam się usunąć z bloga na parę dni. Była to kwestia tego, że zwaliłam i nie mogłam pogodzić życia studenckiego z dietą. Na czerwono to imprezy.. masakra. Musiałam coś pomyśleć, bo jak tak dalej pójdzie, to nie ma szans, żeby schudnąć. A więc: [tak wiem, nie zaczyna się zdanie od 'a więc' :D] - na zielono, gdy bilans z jedzenia max 1000 kcal, a jeśli tego dnia wypiję [max 2 piwa] to bilans do 800 kcal. Także trzymajcie kciuki.. dam radę. Jak gdzieś z kimś wyjdę nigdy więcej nie zamówię np jakiejś pizzy czy coś. Niech sami wsuwają.. a ja ewentualnie to jedno piwko sobie wezmę. Przecież jest to do zrealizowania. Nie muszę się od razu na ludzi zamykać jak kiedyś.. chyba bym znowu tego nie przeżyła. Restrykcyjna dieta zmienia ludzi.. teraz już trochę inaczej na to patrzę.

10.11. - 621 kcal
11.11. - 687 kcal
12.11. - 907 kcal, 20 min hula-hop, 1h zumba

Jakieś choróbsko mnie bierze.. Obym się nie czuła gorzej niż teraz, bo nie wiem jak ja na pilates jutro pójdę.

Chyba idę spać niedługo.

Trzymajcie się ;**

 
 
 

wtorek, 5 listopada 2013

164. przemeblowanie na spontanie

hej :)

Od razu mówię i biję się w pierś. Spierdzieliłam wczoraj. Kumpel z roku robił domówkę i ludzie od nas byli.. wyszła niezła impreza, prawie 30 osób, a mieszkanie 2 pokojowe. Nie ma jak integracja.. Dużo alkoholu, jedzenia.. bo każdy jakieś chipsy, kanapki się robiło, a jak wróciłam z dziewczynami jeszcze jadłam, bo gastro po wszystkim. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej... nie chcę się zamykać się na ludzi przez dietę jak w liceum. Chyba po prostu ustalę sobie jakiś limit. Myślę 2 piwa na większą imprezę.. jeśli tylko tako z kimś, to wcale.

Jak wróciłam gdzieś po 2 to kumpela z pokoju też wróciła, bo była w innym pokoju gdzieś. Naszło nas na to, żeby nasze łóżka połączyć :D i tak walnęłyśmy na środek, a w akademiku wcale duże pokoje nie są i drzwi się otwierały tyle, żeby jakoś wejść. A dziś po południu fajnie sobie rozplanowałyśmy.. Po jednej stronie złączone łóżka.. po drugiej przy jednej ścianie biurka, a po drugiej szafy, naprawdę jest fajnie ;]

Myślałam, że na kacu nie będzie mi się chciało jeść, a tu wręcz przeciwnie. No ale mogło być gorzej.

Dzisiejszy bilans:
-4 ciastka zbożowe, żurawinowe z sante 4 x 42 kcal, mandarynka 30 kcal
-corn flakes 191 kcal, mleko 35 kcal
-2 kotlety mielone 350 kcal [?], ogórki konserwowe 32 kcal, chleb orkiszowy 77 kcal
-filet z kurczaka 103 kcal z pieczarkami 18 kcal, chińskie warzywa na patelnię 88 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
razem: 1133 kcal

+1h zumba
+5 dzień squat challenge

Będzie lepiej.

trzymajcie się ;*

P.S. thinserotonine - nie mogę wejść na Twojego bloga jak kiedyś. możesz zrobić to samo co wtedy? może też zadziała.

niedziela, 3 listopada 2013

163. deszczowa niedziela

Na szczęście pogoda mi się nie udzieliła i dobrze, że biegałam rano. Jestem jeszcze w domu. Kumpel ma po mnie o 19 przyjechać. Dobrze, że pod dom, bo jakbym miała na jakiś dworzec jechać, to bym nieźle zmokła. ;]

Wczorajszy bilans:
-kasza manna [mleko 35 kcal + kasza manna 71 kcal] z bananem 117 kcal
-jabłko 92 kcal, 2 mandarynki 60 kcal
-3 kostki mrożonego szpinaku ze śmietaną 58 kcal, penne pełnoziarniste 73 kcal, jajko na twardo 80 kcal
-filet z kurczaka 101 kcal z warzywami na patelnię 98 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
razem: 826 kcal

+ 1h hula-hop
+ 2 dzień squat challenge

Dzisiejszy bilans:
-owsianka [mleko 35 kcal + płatki owsiane 72 kcal] z bananem 121 kcal
-jabłko 82 kcal, 2 mandarynki 60 kcal
-żółtka szparagówka 123 kcal z margaryną 64 kcal i bułka tarta 49 kcal
-3 kostki mrożonego szpinaku ze śmietaną 48 kcal, penne pełnoziarniste 73 kcal, jajko na twardo 80 kcal
razem: 807 kcal

+ bieganie 30 min
+ 3 dzień squat challenge

Przysiady jeszcze będą, ale zapisuję już, bo to pewne. Razem z moją kumpelą z pokoju robimy. 1 i 2 dzień same w domu, a te na tygodniu będziemy razem męczyć. ;] W sumie fajnie tak z kimś. M. jakąś wielką fanką ćwiczeń nie jest, ale jak to mówi bardziej to wynika z lenistwa. A że chyba każda z nas [nie tylko myśląc o odchudzających się] chce wyglądać lepiej, to się do mnie przyłączyła. Zawsze słyszę jak wracam zmęczona po zumbie, czy pilatesie.. 'że Ci się chce', czy jej to jakoś by się tak nie chciało, ale tak w jej głosie słychać, że to jej imponuje. No, ale to takie typowe.. łatwiej ponarzekać niż się wziąć do roboty. Jak my :) Ale przy mnie chyba powoli zaczyna jej się powoli chcieć :D Nawet wspominała o wspólnym bieganiu i zastanawia się nad robieniem ćwiczeń z Mel B jak jej pokazałam. No, ale to może tylko słomiany zapał. Się okaże. ;]

Dobra.. idę się zbierać. Jestem tak na wpół spakowana, a nie chcę czegoś zapomnieć. [a jak do tej pory zawsze o czymś zapomniałam :D ]

Trzymajcie się ;**

piątek, 1 listopada 2013

162. wracam

Hej, to znowu ja :) Ale już na stałe. Pierwszy udany dzień za mną, a czuję się cudownie, jakkbym cofnęła się w czasie. Tak o 2 lata, gdy wszystko było dobrze. Mam nadzieję, że mój dobry humor się trochę utrzyma.

Tak w skrócie co u mnie.. studiuję i chyba nawet wybrałam dla siebie dobry kierunek. Poznałam fajnych ludzi. Meszkam w akademiku i na szczęście dostałam ten lepszy. Mamy taki segment - 2 pokoje po 2 osoby i własna kuchnia i łazienka. Wszystkie dziewczyny są fajne, od razu złapałyśmy kontakt, a z tą z mojego pokoju czujemy się jakbyśmy się znały od zawsze.Lepiej trafić nie mogłam. Brakuje mi tylko mojej K., bo jest w Wawie, ale cały czas jesteśmy w kontakcie. Byłam na ostatnim weekendzie u niej, teraz jest już w domu, to jutro się zobaczymy. Wiele ułatwia to, że mieszkamy na jednej ulicy. No i co.. Was mi oczywiście brakowało :) Wgl blogowaia i 'tego' świata.

W tej chwili nie wiem ile ważę.. jutro sprawdzę, ale stawiam na jakieś 65kg. Pewnie byłoby więcej, ale ostatni miesiąc nie był aż tak zły jak mógł być. Wziełam karnet 2 tyg temu na fitness 3 razy w tyg i zapisałam się tak- wt zumba, śr pilates, czw zumba. W pon mam wf i staram się coś na weekendzie coś jeszcze. Jadłam na nie licząc weekendów z 1500-1600 kcal, bo wtedy mi się napady zdarzały. I jak na studentkę dużo nie piłam ;] Jakąś mam taką mini zasadę, że jak ćwiczyłam, to nie piję.

W pon jak przyjadę złożę podanie o ten akademikowy internet, a nie tak jak teraz korzystałam z bezprzewodowego modemu, który jak zawsze do kitu działa [oby mnie zaraz nie rozłączyło]. 25 zł, a widziałam u dziewczyn naprawdę dobry, szybki, a limit dzienny ciężko wykorzystać.

Mam nadzieję, że jeszcze ktoś mnie pamięta :D

Na koniec jeszcze dzisiejszy bilans:
-owsianka [mleko 35 kcal, płatki owsiane 71 kcal] z bananem 119 kcal
-jabłko 87 kcal, 2 mandarynki 60 kcal
-szparagówka 116 kcal z margaryną 65 kcal i bułką tartą 46 kcal
-sałatka[sałata lodowa 22kcal, pomidor 28 kcal, filet z kurczaka 82 kcal, łyżeczka oliwy z oliwek 41 kcal]
razem: 772 kcal

+ 49 min - trening z płytą DVD
+ 0,5 h - hula hop

I zabieram ze sobą wagę kuchenną. Co się będę przejmować. Dziewczyny i tak już nawykły do moich preferencji żywieniowych. Typu orkiszowy/razowy chleb zamiast białego, czy dzielenie jedzenia na równiutkie części. To i to wytrzymają, kalorii przecież już liczyć przy nich nie będę. Jak na mój gust, to wręcz im to imponuję, że jakoś staram się wziąć za siebie i jak widzą mnie styraną jak wracam z pilatesu i nogi ze zmęczenia mi się trzęsą.

Pierwsza notka po tak długim czasie i jak zawsze musiałam się rozpisać, typowe :D

Buziaki, Wasza Rubensowa ;****