niedziela, 23 grudnia 2012

118.powtórka z rozrywki

no zaraz pierdzielnę czymś o ścianę. nie po to zmieniałam operatora -tzn internetu,żebym go znów nie miała. to już 3 umowa z kimś innym i znów sąproblemy.a mieszkam przy głównej ulicy, a nie na jakimś zadupiu, żeby coś nie dochodziło..ja nie wiem
piszę ba szybko, bo wifi na kom nie mam imi kasęz konta żre.
z dietą słabo.. już mam powód, by znielubić święta. czemu ta walona studniówka jest już 5 stycznia, a nie jak w większości liceach luty albo chociaż trochę później.
a właśnie..pisałam Wam o tym chłopaku, co mi się podoba.. idę jednak z nim, a nie z moim kolegą na studniówkę i wgl codziennie piszemy.
dobra, kończę. Kochane, nie mam możliwości Was odwiedzić, ale.. Wszystkiego najlepszego, wessołych i rodzinnych świąt, chudości, by Wasze wszystkie marzenia się spełniły, i wytrwałości i silnej woli. tego nam potrzeba. trzymajcie się i jeszcze raz wesołych ;*****

wtorek, 18 grudnia 2012

117. ups

dzisiaj notka na szybko.. mam straasznie dużo dziś nauki i do ostatniej chwili nie odpuszczają
po kolei i w skrócie.. niedziela wszystko ok, bilans gdzieś 850 jakieś[gdzieś wsadziłam dziś mój zeszyt z bilansami-.-]. nawet biegałam, ale się wkurzyłam, bo pobiegłam moją ulubioną trasą, która była kompletnie nieodśnieżona i mi się dużo śniegu do butów nasypało, a przecież jestem świeżo po chorobie, ale na szczęście dobrze się czuję
poniedziałek -też ok, 900 z czymś, tylko godzina hula-hop
dziś- masakra.. tzn, w tej chwili wydaje mi się masakra, ale w porównaniu z moimi wcześniejszymi napadami to kropla w morzu. po lekcjach szybko do domu i zaraz do mojej chrześnicy, urodziny 2 miała :) jest taaaka słodka. no i zjadłam całe danie obiadowe [ziemniaki, kurczak pieczony, sałatka].. ciągle ktoś, a może to a może tamto, może ciasteczko, a to tamto,siamto.. nie znoszę czegoś takiego -.- potem jeszcze zjadłam trochę innej sałatki, myślałam, że zjem wszystko, taka dobra oO chyba mi się żołądek zmniejszył, bo myślałam, że nie wstanę.
nie dawno wróciłam.. chętnie bym z małą dłużej została, ale szkoła, ehh.. chciałam już nic nie jeść, ale przypomniałam sobie, że muszę cokolwiek zjeść na kolację, bo zaraz po niej muszę wziąć leki na kręgosłup, więc właśnie zjadłam gotowane jajko.
dzisiejszy dzień odznaczę na pomarańczowo. nie był to jakiś meeega kaloryczny napad, żebym na czewono i wgl uznała go za dzień całkowicie stracony. no czasami zdarzają się takie rodzinne obiadki.
w pt mam wigilię klasową, ale to nic.. podzielę się z klasą opłatkiem i już mnie nie ma. wcisnę jakąś ściemę, że mam lekarza, czy coś.
mam nadzieję, że za bardzo nie odbije się to na wadze, ale i tak ważę się teraz co niedziela.
a i co najważniejsze.. zapięłam się w mojąsukienkę studniówkową! yeaah. tyle, że plecy mi się żle w niej prezentują, ale i tak lepiej, niż ostatnio. a jest gorset i dosyć rozegłe wiązanie, nie wiem co robić.
miało być krótko, a rozpisałam się jak zawsze ;D
buziaki ;**

abs, belly, fitspo, girl

niedziela, 16 grudnia 2012

116. 'piąteczka'

Hej :)
Miałam napisać, dopiero wieczorem, ale co tam.. Jak mówiłam postanowiłam się zważyć w końcu w niedziele.. a tu 55,8 kg, głęboki szok oO Liczyłam, że zobaczę 56 z czymś, a tu 'dwie piątki' :) Ostatnio widziałam je na wadze w lipcu.Od tamtego czasu za każdym razem jak doszłam do 56,  to musiałam zawalić i wracałam do punktu wyjścia. Ale nie tym razem. Mam w sobie mega motywację i zapał. I podoba mi się kolor zielony w tabelce obok w odliczaniu.. Nie zakreśle tam ani jednego dnia na czerwono ;D Swoją drogą strasznie się zdziwiłam, przecież jem tak strasznie dużo - tzn te 1000 kcal dziennie, ale za to zdrowej i zbilansowanej diety. Sama nie wiem, może sobie poprawiłam metabolizm po tym moich wcześniejszych głupotach.. Mam nadzieję, że do studniówki będę miała 54kg. Co prawda teraz na pewno będę wooolno chudnąć, ale myślę, że 1,8kg w 20 dni jest wykonalne.
Wczoraj myślałam, że zawalę, ale myśl o dzisiejszym ważeniu twardo trzymała mnie na nogach. Byłam wczoraj w pizzerii, a potem takim klubie, gdzie można pograć w blolard i posiedzieć przy stole z piwem [nie wiem jak to ująć] z moją K., chłopakiem, z którym kręci i jego przyjacielem. Jak tylko się spotkaliśmy czasami coś wspominałam, że mnie 'brzuch boli' i twardo trzymałam się tej wersji i takim sposobem mój bilans nie został zaśmiecony przez jakąś pizzę, czy piwo, a i tak miło spędziłam czas. Poznałam tych chłopaków ze 3 tyg przez K. jak ona już z jednym coś tam zaczynała.. No i wczoraj, że to już u nich się robi coraz poważniej, to z jego przyjacielem [też K. i weź rozróżnij ;D] zostawialiśmy ich czasem samym.. jednocześnie sama dobrze się z nim bawiłam ;) No podoba mi się kurde.. Mój typ urody.. wysoki brunet i ma słodki uśmiech - moje kryterium. Jak chłopak ma słodki uśmiech to mi się uginają kolana ;) I wgl miło mi się z nim rozmawia, śmialiśmy się.. aż mnie policzki ze śmiechu przez niego zaczęły boleć ;D Aj.. rubensowa, bo się zakochasz. Nie chcę się niepotrzebnie nakręcać, ale nie miałabym nic przeciwko.. Stare rany się zabliźniły, z moim poprzednim chłopakiem byłam 1,5roku, a rozstaliśmy się w kwietniu oO i ciągle mi siedział w głowie, ale to jużprzeszłość, teraz mam jakby do niego sentyment, tyle czasu robi swoje. Co najśmieszniejsze historia zatacza koło, bo poznałam też go jakby dzięki K., to jest to przyjaciel jej byłego, czyli taka sama sytuacja jak w tej chwili ;] Czas pokaże...

Eh.. oby ten dobry humor mi tak szybko nie minął.
trzymajcie się kochane ;**

body, fitspo, hotpants, perfect.
chcę taki brzuch!
inaczej.. będę taki mieć :)

piątek, 14 grudnia 2012

116. powolutku...

Dobry wieczór :)

W końcu chwila wytchnienia. Nie dość, że choroba mnie wykańcza to jeszcze ta szkoła.. Mam jużod dwóch tygodni fakultety i jeszcze nigdy nie miałam takiej zapierdzielanki. Niby piątek, ale zostaję dziś w domu..muszę się wykurować, wygrzać.. Niedługo wskoczę do łóżka z ciepłą herbatą i dobrą książką..
Z dietą idzie nawet, nawet.. W środę 989 kcal, wczoraj 976kcal, a dziś 718 kcal razem z serkiem wiejskim, którego zaraz zjem na kolację. Nie chcę mi się wypisywać dokładnych bilansów, bo to jednak 3 dni i dużo tego. Ale możecie mi wierzyć, że wszystko zdrowe i nie jem nic zakazanego.
co najśmieszniejsze 2 ostatnie bilanse to prawie tysiąc, a dzisiaj najmniejszy pomimo tego, że to dziś miałm kryzys. Miałam dziś tylko 5 lekcji.. Zrobiłam sobie kotlety sojowe i pomidora z jogurtem i myślałam, że nie wytrzymam..ciągle chciało mi się więcej i więcej.. Po kilka razy szłam do kuchni, by zacząć jeść i za każdym razem na szczęście grzecznie wracałam. uff.. W każdym razie myślę,że kryzys zażegnany.Na dodatek dziś w szkole kolega z klasy miał 18-nastkę..czyli tort, nawet nie ruszyłam, ale ten zapach w powietrzu.. ale dałam radę. Całe szczęście, że to już ostatni urodzinowy tort, więcej kuszenia nie będzie. No chyba,że ktoś ze znajomych z młodszej klasy będzie chciał midać, ale się nie dam.
W sumie to nawet mi jakoś idzie.. Jem zdrowo, To dopiero 6 dzień, ale jakoś sobie radzę.. i z apetytem, napadami głodu. Powoli czuję, że odzyskuję kontrolę.. Czuję się okropnie, że tyle jem.. Czuję, jak to wszystko zamienia się w tłuszcz, ale staram się myśleć, że jak zmiejsze limit to znów się skończy się na napadzie, wymiotach itp, a tego nie chcę. Nigdy więcej.
Dostałam w środę okres, całe szczęście tym razem się obyło bez żadnych bólów brzucha.. Zważę się w niedziele. Chyba w sam raz, to już powinna być taka 'prawdziwa' waga, bo teraz bym się nawet bała wejść przez okres.
Wczoraj zrobiłam spore zakupy, bo już mi się zdrowa żywność kończyła. Kupiłam m.in. granolę jagodowo-granatową. pyszna..w połączeniu z jogurtem jagodowym to już wgl bajka. Czemu ja wcześniej nie kupowałam granoli. Chyba tej z firmy Sante można zaufać..tam mają samą zdrową żywność.

miłego wieczoru :)

porcja thinspo na koniec

hot, b&w, black and white, boyfriend.

beach, blue, clothes, cute.

body, girl, skinny, thin.

dream, blouse, body, brunette.

black and white, clothes, fashion, girl

wtorek, 11 grudnia 2012

115. umiarkowany entuzjazm

Witam w ten zimny wtorkowy wieczór :)

Dziękuję za słowa otuchy w ostatniej notce. Ostatnio zastanawiałam się, czy moje prowadzenie bloga ma jakiś sens... teraz już wiem, że ma. Wasze wsparcie  jest nieopisane i tego mi brakowało, gdy mnie nie było. Wielki buziak dla wszystkich i każdej z osobna ;*

Grzeję się z kubkami zielonej i czerwoje herbaty i staram się wyzdrowieć. Prawie że całą noc nie spałam. Gorączka, ból gardła, ale głównie to przez katar.. przez jedną noc poszły 3 paczki husteczek oO miałam ciągl zatkany nos, więc oddychałam przez usta, a tak się długo nie da, bo zaraz sucho w usach, a jak przełykałam ślinę to strasznie bolało i weź tu zaśnij. A do szkoły iść musiałam, bo 2 ważne sprawdziany. Już czwarty dzień nie ćwiczę.. strasznie się z tym czuję. A właściwie dłużej, bo piątek trochę, a sobotę mocno zawaliłam. Wczoraj i przedwczoraj [dziś też będzie] godzina hula-hop, ale co to jest, skoro chcę schudnąć -.- Ale nie jestem w stanie. Obym szybko wyzdrowiała.

Ogólnie sama dieta idzie dobrze. Wczoraj 911 kcal, a dzisiaj 933 kcal. Wydaje mi się strasznie dużo, ale niech tak zostanie. Może jakoś schudnę, a póki co jakoś wychodzi mi to 'wyśrodkowanie' i nie popadanie w skrajności. Nie chciałabym zapeszać, ale powoli odzyskuję równowagę.
I wzięłam się znów za 'kucharzenie' ;] Zazwyczaj na śniadanie na szybko jakieś muski z jogurtem, czy owsiankę... Ale że dziś nie mogłam spać, to wstałam wcześniej i zrobiłam sobie razowe pancakes z musem jabłkowym i płatkami migdałów -razem 386 kca. Bardzo dużo jak na samo śniadanie, ale jak widać limitu nie przekroczyłam. A wczoraj zrobiłam sobie kaszę manną z przyprawą korzenną i orzechami. Mogę spokojnie powiedzieć, że i to i to zaliczam od teraz do moich ulubionych śniadań.  Już dawno nie miałam takiego dnia, że przez cały dzień [kurde, powtarzam się], że wgl nie myślałam o jedzeniu, zjedzeniu czegoś dodatkowego itp itd. zero.. nie wiem czy to wina [przepraszam - zasługa :) ], że wgl nie czułam głodu i nie miałam apetytu. Zapewne to jest powód.. czyli jest chociaż jedna strona mojej męczarni.
A i chcę pobić mój rekord w niejedzeniu słodyczy, czyli 14 dni. Wiem krótki ten mój 'rekord', ale go pobiję i to wiele więcej dni. Trzeba walczyć z własnymi słabościami :) I na początek zacznę od tego. Jakaś tam czekolada nie będzie miała nade mną kontroli.

A i tak nawiązując do komentarza Vicious - to ja nie wiem.. widocznie to zależy od różnych stron Polski. U mnie na święta wiadomo..jakaś kutia, kluski z makiem, barszcz czerwony, krokiety i te inne bzdury wigilijne i gołąbki ;D odkąd pamiętam i to nie tylko u mnie w domu. Widocznie trochękm i już inaczej ;]

Mam nadzieję, że u Was dobrze, ze zdrowiem. trzymajcie się :)

black, boyfriend, heart, kitchen

niedziela, 9 grudnia 2012

114. światełko w tunelu

 ... tylko coś strasznie jest daleko, ale zawsze.
piątek był taki sobie, wczoraj.. tragedia, nie przespana dziś noc - senes i wszystko jasne. dziś śniadanie zjadłam dość późno, bo koło 11. Wcześniej nawet bym nic nie przełknęła, wiadomo, ale już się sytuacja 'unormowała'. Więc dzięki temu dzisiejszy bilans jest do zaakceptowania- 793 kcal razem z planowaną kolację.
Złapałam trochę motywacji. Założyłam motywujący zeszyt, wyznaczyłam sobie możliwe do zrealizowania cele i będę do nich dążyła. Zamierzam zgrać na pena trochę thinspo i w małych wymiarach wydrukować. Może kiedyś wstawię zdjęcia kilka fajnych stron z zeszytu. Trochę nad nim dziś posiedziałam.
Myślałam też o świętach. To może brać tragedia, ale ja to przekształcę w sukces. W sumie.. jak nie teraz to za rok zjem świąteczne potrawy, to nie jest moja ostatnia wigilia. Pomyślałam sobie, że zjem czysty bardzcz czerwony bez uszek, powiem, że mnie brzuch boli, a grzyby mają chitynę itp Nie powinni się czepiać. Potem zjem jednego gołąbka. Sama je zrobię, więc będę wiedziała ile ma kcal. Już powiedziałam w domu, że zrobię gołąbki jak hmm.. 2-3 miesiące temu? wstawiałam na blogu nawet zdjęcie - farsz: brązowy ryż, duużo pieczarek, jajko, cebula i przyprawy, wiadomo kapusta, troche koncentratu i jest w tym coś zakazanego, no nie. Potem zajmę się dzieciakami, bo te zawsze szybko od stołu odchodzą, a sama już tam nie wrócę. Myślę, że to dobry plan i jak najbardziej do zrealizowania.
A wiecie co mnie najbardziej zdołowało? Przejżałam moje zdjęcia sprzed 2 lat i poprzednich. to zaraz po nich od września wkęciłam się w to wszystko.
Nie żałuję decyzji przejścia na diete, tylko, żezaczęłam wymiotować, przeczyszczać, napady i tak w kółko. do tego mnie to doprowadziło? Ważę jakieś 3-4kg więcej niż wtedy i nie mam już tej radości życia co kiedyś. Tego mi szkoda...
Chociaż jak tak myślę.. chyba od zawsze to byłam na to skazana. Już od pierwszych klas podstawówki nie znosiłam swojego cielska. Przez całą szkołę podstawową i gimnazjum chodziłam się przebierać na wf w łazience, a nie w szatni, bo wstyd mi było.[teraz to nie możliwe, bo bym musiała przez całą szkołę przejść, a na dole nie mamy kibla w lo]. Pamiętam jak dziś.. to była jakoś 4, a max 5 klasa pods jak obejrzałam w telewizji 'Umrzeć dla tańca' i chciałam być taka jak Alyssa. Od tamtej pory w wielu zeszytach i podr mam od podst skrót FP, skąd mógł ktoś wiedzieć, że to skrót od 'fat pig'. Dzień po obejrzeniu filmu kupiłam sobie małą maskotkę świni i napisałam moje imię i mam to do tej pory. 
Wiecie.. chyba ja po prostu jestem psychiczna od urodzenia. Nigdy tego nie mówiłam,bo nie ma czym się chcwalić, ale mój ojciec jest w 'wariatkowie' przez alkoholizm i wgl już wcześniej zanim mama za niego wyszła coś było z nim nie tak, alejego rodzina to przed naszą ukryła i tak przyszło na świat takie głupie coś jak ja.
Staram się nie myśleć w ten sposób, ale może ja naprawdę jestem nienormalna i to wszystko przeszło na mnie? Rubensowa, KONIEC!
Dobra, bo sama się nakręcam, a przecież chciałam zmienić nastawienie, ehh.
Trzymajcie się

p.s. nie wiem co jest grane, ale jak próbuję wejść na blog do Was - Idealnie Nieidealna i Anja Niki, to mi wyskakuje biała strona. nie wiem, no naprawdę... :( tym bardziej mi głupio, bo mnie wspieracie, a ja nawet teraz notatek nie jestem w stanie przeczytać. nie jestem godna Waszej uwagi.


http://data.whicdn.com/images/31745050/thin2_large.jpg.

http://data.whicdn.com/images/27180352/18c7ab2d00178e8c4f3c2562_large.jpg.


http://x7a.xanga.com/e7de310561434274382658/z217037795.jpg.
Dieta HSGD Healthy skinny girl diet nick allegro morskieoko_pl .jpg.
ewentualnie 10 ;]

piątek, 7 grudnia 2012

113. jakiś sens?

Co się ze mną dzieje? Jeszcze żebym była na siebie zła, zdenerwowana, zmotywowana.. a tu nic. Kompletna pustka, jakby mnie nie było. To nie życie, tylko egzystowanie. Czuję się nawet tutaj zupełnie niepotrzebna.. Nie wiem czy to kwestia tego, że długo mnie tu nie było, czy że sobie z życiem i dietą nie radzę.. 4 i 5.12 był taki sobie, wczoraj źle, dziś jak na razie wszystko ok. Czuję się taka spasiona.. Na dodatek zbliża mi się okres [zważę się po nim]. Strasznie mnie denerwuje, że ciągle myślę o jedzeniu, kaloriach, posiłkach, dietach.. 24/h
Ze dwie lekcje dziś zmarnowałam, bo co chwila zmieniałam zdanie.. raz chciałam 'dietę' 300-400 kcal, raz dwa razy więcej, raz płynne, raz jabłkowe.. Irytujące, a ja sama dalej nie wiem. Póki co zostaję przy 2 wersji. Chciałabym kiedyś móc znów normalnie jeść, bez popadanie w skrajności.
A właśnie.. zapisałam się w końcu do psychiaty. Już długi czas o tym myślałam, ale w końcu się zdecydowałam. Ale to dopiero na 2 stycznia. Mam nadzieję, że dostanę fluoksetynę.
Dobra, bo już zamulam. Obym wkrótce znów w lustrze zobaczyła tą roześmianą i uśmiechniętą rubensową. Brakuje mi tej 'drugiej części' mnie.
Reraz  już będę za bieżąco wszystko komentować. Samo przeczytanie wszystkich notek zajęło mi sporo czasu, ale trzeba było jakoś nadrobić.
miłego weekendu

Amnesia Kera, możesz podać link do swojego bloga?

poniedziałek, 3 grudnia 2012

112. jestem :)

Witam ;***
Jak mnie tu dawno nie było.. normalnie się stęskniłam :)
Mam nadzieję, że nie zdążyłyście o mnie zapomnieć. Nawet nie wiem od czego zacząć.. Jednak sporo czasu nie było mnie na blogu.
Nie obraźcie się jeśli dziś, czy jutro nie skomentuje Waszej najnowszej notki.. muszę najpierw się ogarnąć tu i przeczytać Wasze wszystkie notki z tych ponad 2 tyg tygodni... trochę mi to zajmie, a nie chcę cokolwiek pominąć.

Hmm... zeszyt w rękę i tak po krótce opiszę ostatnie dni. ;)
15.11.   -   997 kcal
16.11.   -   1098 kcal
17.11.   -   1326 kcal
18.11.   -   1388 kcal
słabo.. jednak ćwiczyłam, biegałam i bez obżerania się.... ale nic nie trwa wiecznie
>3 najgorsze dni w moim życiu<
19.11.  \
20.11.  - dupa
21.11.  /
19.. Napad- nie ma czym się chwalić. Jednak zdarzało mi się, że w ciągu dnia zeżarłam 2, 3 razy tyle i jakoś się pozbierałam w końcu. Nie tym razem.. sama nie wiem co mi się stało. Jakąś godzinę po rzyganiu dostałam jakiejś furii z paranoicznym płaczem. Powklejałam z gazet zdjęcia i napisałam teksty typu 'gruba świnia'. Do tej pory kartki są dziwne. Łzy leciały ciurkiem i jak kartki wyschły to są teraz takie powyginane i sztywne. Później prawie godzinę ryczałam przed domem... dosłownie nie płakałam, tylko ryczałam, Wyglądałam jakbym miała chorobę sierocą i nie mogłam powietrze złapać. Wtedy o tym nie myślałam, ale strasznie zmarzłam. Czułam się jak jakaś obłąkana. Nawet nie umiem tego dobrze opisać, strajne emocje i jednocześnie pustka. Zamiast uczyć się do próbnej matury, która była następnego dnia to siedziałam na zimnie i wyłam. Do tej pory mam tą wizję przed oczami, że się do takiego stanu doprowadziłam to naprawdę. Nigdy więcej! A może po prostu jestem psychiczna... ?
22.11.   -   636 kcal
23.11.   -   751 kcal
lekkie ogarnięcie i znowu dupa
24.11.   \
25.11.   - dupa
26.11.   /
[tak sobie pomyślałam, że dziwnie wygląda to 'dupa', ale zawsze tak mówię jak mi nie idzie.. jednak dla osób postronnych żeczywiście może to dziwnie wyglądać, także jakoś to zastąpię..]
W tym momencie osiągnęłam dno pod względem wagi. 60,1kg. Normalnie się popłakałam. Pierwszy raz w życiu [ i obiecuję ostatni] zobaczyłam na wadze '6' z przodu. Od wakacji mam straszne problemy z kompulsywnym jedzeniem. W takich chwilach przypominają mi się słowa Grety typu, że skoro już zawaliłam to trzeba to przerwać i już się bardziej nie pogrążać. Ale czasami naprawdę trudno jest wyrwać się z ciągu..to jest jak obłęd, hipnoza.. jakiś amok.. no nie wiem. Wiele z Was wie o czym mówię. Kompulsywne jest moim dużym problemem.. wiele nie trzeba, wszystko idzie dobrze wystarczy minuta i już. Alę walczę z tym.
27.11.   -   868 kcal
28.11.   -   porażka
29.11.   -   149 kcal [dzień płynny]
30.11.   -   porażka
58kg - jakim cudem? oO lepiej dla mnie
01.12.   -   848 kcal
02.12.   -   601 kcal
57,2kg uff..jakoś w dół
03.12.   -   1561 kcal
W sumie słabo, ale jestem jakby zadowolona. Udało mi się nad sobą zapanować i nie spieprzyć do końca. W pewnym momencie się zatrzyzmałam. Może to jakiś mały krok ku lepszemu?


to tyle.. 2,5 tyg w wielkim skrócie.

-wgl usunę tą tabelkę z 'celami', bo mnie niesamocie wkurza,
-za 33 dni studniówka, a ja wyglądam jak wieloryb,
-jest zima i jest zimno :( i nie ma jaki biegać, wrr.. jakąś mam większą z tego satysfakcję niż z ćwiczeń z domu, z resztą jakoś trudniej mi się do nich jakoś zabrać.
-kilka dni temu śniło mi się, że spotkałam się z Kateriną, a później spotkałyśmy Tanyę :) Co prawda nie mam pojęcia jak wygląda Tanya, ale jak to w śnie.. [mam taką tezę, że akurat one, bo jesteśmy z jednego wojewódźtwa, także nie czujcie się ominięte :)]... była wiosna, ciepło, park cały kwitł... a my takie chudziutkie. ahh.. a żeby tak to się spełniło :)

Pewnie jeszcze o wielu rzeczach zapomniałam.. Trudno. Będzie jeszcze nie jedna notka, o ile dalej będziecie mnie odwiedzać :D

buziaki, wasza rubensowa ;******************