wtorek, 18 grudnia 2012

117. ups

dzisiaj notka na szybko.. mam straasznie dużo dziś nauki i do ostatniej chwili nie odpuszczają
po kolei i w skrócie.. niedziela wszystko ok, bilans gdzieś 850 jakieś[gdzieś wsadziłam dziś mój zeszyt z bilansami-.-]. nawet biegałam, ale się wkurzyłam, bo pobiegłam moją ulubioną trasą, która była kompletnie nieodśnieżona i mi się dużo śniegu do butów nasypało, a przecież jestem świeżo po chorobie, ale na szczęście dobrze się czuję
poniedziałek -też ok, 900 z czymś, tylko godzina hula-hop
dziś- masakra.. tzn, w tej chwili wydaje mi się masakra, ale w porównaniu z moimi wcześniejszymi napadami to kropla w morzu. po lekcjach szybko do domu i zaraz do mojej chrześnicy, urodziny 2 miała :) jest taaaka słodka. no i zjadłam całe danie obiadowe [ziemniaki, kurczak pieczony, sałatka].. ciągle ktoś, a może to a może tamto, może ciasteczko, a to tamto,siamto.. nie znoszę czegoś takiego -.- potem jeszcze zjadłam trochę innej sałatki, myślałam, że zjem wszystko, taka dobra oO chyba mi się żołądek zmniejszył, bo myślałam, że nie wstanę.
nie dawno wróciłam.. chętnie bym z małą dłużej została, ale szkoła, ehh.. chciałam już nic nie jeść, ale przypomniałam sobie, że muszę cokolwiek zjeść na kolację, bo zaraz po niej muszę wziąć leki na kręgosłup, więc właśnie zjadłam gotowane jajko.
dzisiejszy dzień odznaczę na pomarańczowo. nie był to jakiś meeega kaloryczny napad, żebym na czewono i wgl uznała go za dzień całkowicie stracony. no czasami zdarzają się takie rodzinne obiadki.
w pt mam wigilię klasową, ale to nic.. podzielę się z klasą opłatkiem i już mnie nie ma. wcisnę jakąś ściemę, że mam lekarza, czy coś.
mam nadzieję, że za bardzo nie odbije się to na wadze, ale i tak ważę się teraz co niedziela.
a i co najważniejsze.. zapięłam się w mojąsukienkę studniówkową! yeaah. tyle, że plecy mi się żle w niej prezentują, ale i tak lepiej, niż ostatnio. a jest gorset i dosyć rozegłe wiązanie, nie wiem co robić.
miało być krótko, a rozpisałam się jak zawsze ;D
buziaki ;**

abs, belly, fitspo, girl

7 komentarzy:

  1. Nie lubię rodzinnych obiadów, tłusto, dużo i kalorycznie. -.-"
    Fajnie, że się zapięłaś w sukienkę, jak trochę jeszcze schudniesz pewnie będziesz wyglądała ślicznie. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak będziesz wyglądała pięknie! Kurczak i sałatka są ok. Nie martw się takimi drobnostkami zwłaszcza, że nie wynikły z Twoich chęci tylko z niezależnych okoliczności :) Całuję

    OdpowiedzUsuń
  3. Super że się zmieściłaś w tą sukienkę, teraz tylko "dopracujesz" szczegóły i będzie pięknie;)
    Bilanse dobre:D
    Trzymaj się kochana:***

    OdpowiedzUsuń
  4. e tam, zjadłaś po prostu normalny obiad, nie żaden napad. Jest ok!
    trzymaj się, a na wigilii klasowej jakoś to będzie, zawsze jest barszczyk i mandarynki ::)

    OdpowiedzUsuń
  5. małe dzidziusie są takie kochane <3 a imprezy rodzinne straszne. pełno jedzenia, wszyscy tylko się obżerają, jak ja będe robiła jakąś family party to nie będę przesadzała, wszystko będzie zdrowe, nie jakies tłuste mięcho czy majonez w sałatce. to będzie moja impreza i moje jedzenie jak się nie podoba to wypad ;p trzymaj się Bejbe :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że sukienka pasuje :)

    Podziwiam Cię, że biegasz w taką pogodę. U mnie jest jednak za zimno, ale jak wrócę do Niemiec, to zabieram się do roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ulalala!

    ***podejdź do tego inaczej. obiad=to nie napad. Każdy normalny je obiad, prawda?
    www.zachuda.blog.pl

    OdpowiedzUsuń