wtorek, 17 grudnia 2013

172. zawieszam bloga...

... do 6 stycznia. Wtedy się odezwę. Wrócę po świętach do Lublina i będę wiedziała czy droga wybrana przede mnie jest odpowiednia.

Stawiam na bycie FIT. Nie liczę kcal, jem zdrowo, więcej i więcej ćwiczę. Chcę być znów szczęśliwym człowiekiem, jak kiedyś. Chcę znów tamtą siebie.. chudszą, weselszą i towarzyską. Popracuję nad wszystkim 3 punktami.

Do 6 sporo po drodze.. święta, sylwester i wesele, także nie oczekuję wiele. 65-64kg i będę zadowolona. Chociaż nie tyle mi zależy na wadze do tego czasu co na odzyskaniu psychicznej równowagi.

Będę czytać wszystkie Wasze notki na bieżąco, wolę być na bieżąco, co tam u Was ;)

Trzymajcie za mnie kciuki i życzę Wam radosnych, spokojnych i rodzinnych świąt, niezapomnianego sylwestra, a po wszystkim by na wadze cyferki były minimum takie same, a najlepiej niż przed.

Buziaki, Wasza Rubensowa ;**

  weihnachten1_07

niedziela, 15 grudnia 2013

171.

Idzie jakoś tam sobie.. nie jest źle i nie jest dobrze. Dieta niby ok, ale dalej coś mi na psychice siedzi.

Wczoraj - 1039 kcal
                 1h hula-hop, skalpel
Dziś -       945 kcal
                 1h hula-hop

Wczorajszy dzień, sobota.. a ja zamknięta w 4 ścianach, w akademiku, za ścianą głośno gra muzyka. Nie chciałam nigdzie wychodzić, taka tam część dalsza mojej deprechy. Ale potrzebowałam takiego dnia. Jako, że nawet nie wyjrzałam za drzwi mojego segmentu, to chociaż staram się jeść jak trzeba i poćwiczyłam.
Naprawdę nie wiem co ze mną.. Dobrze, że już przyjechała M. Samo to, że jest tu w tym pokoju mi dużo daje. Nie znałyśmy się wcześniej, ale jak to się śmiejemy, to jest pokrewność dusz i chyba naprawdę tak jest. Dobrze mieć kogoś takiego 'pod ręką'. To po mojej K., która niestety studiuje w Wawie, dopiero druga taka dziewczyna jaką w życiu spotkałam. Strasznie tęsknie za K. 10 lat praktycznie każdego dnia.. a tu nagle w innym mieście. Na szczęście będą wkrótce święta, a potem sylwek. Chyba będzie ta ekipa co w poprzednim roku.. taka nasza paczka, która się porozjeżdżała.. Ja, K., jej chłopak i 2 kumpli. I reszta, ale na nich mniej mi zależy. Napawa mnie to nadzieją. Na chwilę dostanę z powrotem tą moją stabilność. Będzie tak jak wcześniej.. jak do września.

Uhh.. kończę, bo aż mi się samej coś robi, a z drugiej strony dobrze czasem coś tak z siebie wyrzucić. I dziękuję za słowa wsparcia. To dużo dla mnie znaczy.

Udanego tygodnia :)

piątek, 13 grudnia 2013

170. deprecha

I tak wiem, że tu nikt nie zajrzy.. taki tytuł skutecznie wszystkich odrzuca.
Chce mi się płakać i najchętniej zaszyłabym się i nie istniała dla świata. Spieprzyłam dzisiaj i wgl czuję się jakaś taka opuszczona. Nawet nie mam z kim już porozmawiać o swoich problemach. Moja K. jest w Wawie, jedyna osoba z nas, którą znam z reala też w stolicy.. Poznałam tu fajnych ludzi, ale to nie to samo.. Może kiedyś ktoś się tu z Lublina znajdzie. A póki co nie ma mnie dla świata.

środa, 11 grudnia 2013

169.

Wiem.. spierdzieliłam sprawę. Teraz już rozumiem co to znaczy wracać na weekend do domu. A akurat tak się złożyło, że wróciłam w czwartek i mama miała wtedy imieniny. Rodzina, znajomi i żarcie. A jak już się wpadnie w ciąg, to ciężko z tego wyjść. Tym bardziej mi głupio, bo po ostatniej notce dostałam od Was tyle ciepłych słów. W każdym razie jak już doszłam do siebie chciałam odczekać te dwa dni, by napisać 'jest już dobrze', a nie 'będzie dobrze'. A jest to dla mnie ogromna różnica.

Postanowiłam tak jak kiedyś wstawiać całkowite bilanse. Kiedyś mnie to bardzo motywowało, oby i było tak teraz. ;]

Wczorajszy bilans:
-fitella 213kcal
-jabłko 64 kcal, pomarańcza 66 kcal
-sałatka [sałata lodowa 23 kcal, 1,5 pomidora 37 kcal, filet z kurczaka 137 kcal, łyżeczka oliwy z oliwek 41 kcal]
-połowa chudego twarogu 136 kcal z rzodkiewką 11 kcal, jogurtem naturalnym 21 kcal i chcebem orkiszowym 122 kcal
razem: 871 kcal

ćwiczenia:  50 min spinning

Dzisiejszy bilans:
-jajecznica - 2 jajka 160 kcal, ogonówka 66 kcal, cebula 17 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal, orkiszowy 88 kcal
-jabłko 63kcal, pestki dyni 57 kcal
-sałatka [sałata lodowa 25 kcal, pomidor 29 kcal, filet z kurczaka 135 kcal, łyżeczka oliwy z oliwek 41 kcal]
-połowa chudego twarogu 136 kcal z rzodkiewką 13 kcal, jogurtem naturalnym 27 kcal i chlebem orkiszowym 83 kcal
razem: 981 kcal

Dzisiaj bez ćwiczeń.. Miałam zajęcia od 8 do 19, w tym co prawda 2 okienka, ale środa zawsze jest dla mnie najgorszym dniem. Na dodatek kolosa miałam.. masakra. Ale jutro i w pt idę na fitness.

Poodwiedzam Was, a potem znowu do nauki. Kolejne kolokwium czeka :(

Buziaki ;**


 
to może i dla mnie jest nadzieja ;]

poniedziałek, 2 grudnia 2013

168.

Hej :)

Wczorajszy dzień niestety na żółto. Miałam mały kryzys. [i tak późno jak na mnie ;)] 9 dni bez jakichkolwiek węglowodanów odbiło mi się na zdrowiu. Wczoraj i przedwczoraj kilka razy kręciło mi się w głowie, a jak w sobotę robiłam skalpel, to pod koniec miałam czarno przed oczami. Wczoraj wieczorem już miałam dosyć i się trochę poddałam. Akurat nieszczęśliwie zbiegło się to z tym, że dziewczyny w segmencie zamawiały pizzę i się złożyłam na ćwiartkę... No i zjadłam tak o 18 dwa kawałki. Miałam ochotę iść do sklepu i nakupować słodyczy i ogólnie się nawżerać. Na pewno znacie takie niepohamowane uczucie. Na szczęście zapaliła mi się czerwona lampka. Tak sobie pomyślałam, że i tak zwaliłam i nie chcę już bardziej. Bądź co bądź nie zaczynam od początku, tylko już coś mi się udało zrzucić, więc szkoda byłoby znów od zera, jak nie więcej.. [kochane jojo] Po prostu dalej będzie south beach, ale już II faza.. od dziś, a nie od piątku. Wprowadzę dodatkowo jabłko, bo owoców nie mogłam i 2 porcje węglowodanów dziennie. Będzie ok :)

Zważę się teraz w piątek, bo sobie tu wagę przywiozłam, a zmierzę w sobotę w domu, bo centymetra nie wzięłam oczywiście, a ile razy mniejszy jest :D

Poniedziałki mam wolne, a M. ma tylko jedne zajęcia na 11.20 to chociaż wykorzystałam to, że byłam sama i kręciłam hula-hop godzinę. ;] Na razie lecę się uczyć.. Jak miło, że tylko jeden kolos w tym tygodniu.

Udanego tygodnia ;**


sobota, 30 listopada 2013

167.

Dobry :)

I to naprawdę dobry. Wszystko idzie zgodnie z planem. Z dietą south beach sobie radzę, ćwiczę, waga spada.. czego chcieć więcej. No może ładniejszej pogody za oknem ;)

Jeszcze tylko [albo aż 6] dni do końca I 14-dniowej  fazy i zaczynam drugą.
III tydzień dodatkowo jedna porcja węglowodanów i jeden owoc
IV tydzień dodatkowo dwie porcje węglowodanów i dwa owoce
a od  V do końca tak jak IV, ewentualnie jedna porcja więcej węglowodanów.

Tak właśnie szukałam trochę na necie najlepszych sposobów na wprowadzanie owoców i węgli. Dwa tyg bez nich to długo, więc trzeba je stopniowo wprowadzać. Myślę, że od III tyg będzie z górki.. zawsze to jakieś urozmaicenie. Kcal nie liczę, ale wagę już mam w oczach i tak myślę, że z 800 kcal dziennie przez te 8 dni mi wychodziło. Potem jak będę dodawać to tak z 1000 kcal w III tyg pewnie wyjdzie, a potem już do końca będę trzymać się tak max 1200 kcal. Dam radę ;) Nawet święta mnie nie przerażają..

Teraz zostałam, ale w następny weekend wracam do domu. Akurat skończy mi się I faza to się pomierzę.. mam nadzieję, że jednak coś ubyło w cm. 

Kończę.. Zrobię sobie skalpel. Nie lubię Chodakowskiej, jakoś mnie denerwuje.. ale nie ma co ukrywać, dobra jest. A potem wieczorem z koleżankami.. ojej, chyba mnie będzie brzuch bolał i nic nie wypiję, ani nie zjem ;]

Trzymajcie się ;**


 
 
 
 
 
 
 

środa, 27 listopada 2013

166.

Długo mnie nie było.. jakoś nie miałam weny, ale na bieżąco uzupełniałam kalendarz kolorami. Ostatnie 6 dni były w 100% dobre i może dlatego zdecydowałam się napisać.

Od piątku jestem na diecie south beach. Dużo wyrzeczeń, kompletny brak energii spowodowany całkowitym wyeliminowaniem węglowodanów. Nawet dziewczyny w segmencie w akademiku mówią, że się od paru dni uspokoiłam i nie odwalam.. zwyczajnie nie mam siły. Ale warto.. w 6 dni poszło 1,6kg. Jakby któraś nie znała..

I to trwa 2 tygodnie. W II fazie powoli dodaje się owoce i węglowodany. I tak wg tego staram się jakoś sobie komponować posiłki, choć dużego wyboru nie mam ;] 

No nic.. nawet nie mam siły pisać więcej.. byle do końca pierwszej fazy.

Trzymajcie się cieplutko :) 



wtorek, 12 listopada 2013

165. między młotem, a kowadłem

Musiałam się usunąć z bloga na parę dni. Była to kwestia tego, że zwaliłam i nie mogłam pogodzić życia studenckiego z dietą. Na czerwono to imprezy.. masakra. Musiałam coś pomyśleć, bo jak tak dalej pójdzie, to nie ma szans, żeby schudnąć. A więc: [tak wiem, nie zaczyna się zdanie od 'a więc' :D] - na zielono, gdy bilans z jedzenia max 1000 kcal, a jeśli tego dnia wypiję [max 2 piwa] to bilans do 800 kcal. Także trzymajcie kciuki.. dam radę. Jak gdzieś z kimś wyjdę nigdy więcej nie zamówię np jakiejś pizzy czy coś. Niech sami wsuwają.. a ja ewentualnie to jedno piwko sobie wezmę. Przecież jest to do zrealizowania. Nie muszę się od razu na ludzi zamykać jak kiedyś.. chyba bym znowu tego nie przeżyła. Restrykcyjna dieta zmienia ludzi.. teraz już trochę inaczej na to patrzę.

10.11. - 621 kcal
11.11. - 687 kcal
12.11. - 907 kcal, 20 min hula-hop, 1h zumba

Jakieś choróbsko mnie bierze.. Obym się nie czuła gorzej niż teraz, bo nie wiem jak ja na pilates jutro pójdę.

Chyba idę spać niedługo.

Trzymajcie się ;**

 
 
 

wtorek, 5 listopada 2013

164. przemeblowanie na spontanie

hej :)

Od razu mówię i biję się w pierś. Spierdzieliłam wczoraj. Kumpel z roku robił domówkę i ludzie od nas byli.. wyszła niezła impreza, prawie 30 osób, a mieszkanie 2 pokojowe. Nie ma jak integracja.. Dużo alkoholu, jedzenia.. bo każdy jakieś chipsy, kanapki się robiło, a jak wróciłam z dziewczynami jeszcze jadłam, bo gastro po wszystkim. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej... nie chcę się zamykać się na ludzi przez dietę jak w liceum. Chyba po prostu ustalę sobie jakiś limit. Myślę 2 piwa na większą imprezę.. jeśli tylko tako z kimś, to wcale.

Jak wróciłam gdzieś po 2 to kumpela z pokoju też wróciła, bo była w innym pokoju gdzieś. Naszło nas na to, żeby nasze łóżka połączyć :D i tak walnęłyśmy na środek, a w akademiku wcale duże pokoje nie są i drzwi się otwierały tyle, żeby jakoś wejść. A dziś po południu fajnie sobie rozplanowałyśmy.. Po jednej stronie złączone łóżka.. po drugiej przy jednej ścianie biurka, a po drugiej szafy, naprawdę jest fajnie ;]

Myślałam, że na kacu nie będzie mi się chciało jeść, a tu wręcz przeciwnie. No ale mogło być gorzej.

Dzisiejszy bilans:
-4 ciastka zbożowe, żurawinowe z sante 4 x 42 kcal, mandarynka 30 kcal
-corn flakes 191 kcal, mleko 35 kcal
-2 kotlety mielone 350 kcal [?], ogórki konserwowe 32 kcal, chleb orkiszowy 77 kcal
-filet z kurczaka 103 kcal z pieczarkami 18 kcal, chińskie warzywa na patelnię 88 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
razem: 1133 kcal

+1h zumba
+5 dzień squat challenge

Będzie lepiej.

trzymajcie się ;*

P.S. thinserotonine - nie mogę wejść na Twojego bloga jak kiedyś. możesz zrobić to samo co wtedy? może też zadziała.

niedziela, 3 listopada 2013

163. deszczowa niedziela

Na szczęście pogoda mi się nie udzieliła i dobrze, że biegałam rano. Jestem jeszcze w domu. Kumpel ma po mnie o 19 przyjechać. Dobrze, że pod dom, bo jakbym miała na jakiś dworzec jechać, to bym nieźle zmokła. ;]

Wczorajszy bilans:
-kasza manna [mleko 35 kcal + kasza manna 71 kcal] z bananem 117 kcal
-jabłko 92 kcal, 2 mandarynki 60 kcal
-3 kostki mrożonego szpinaku ze śmietaną 58 kcal, penne pełnoziarniste 73 kcal, jajko na twardo 80 kcal
-filet z kurczaka 101 kcal z warzywami na patelnię 98 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
razem: 826 kcal

+ 1h hula-hop
+ 2 dzień squat challenge

Dzisiejszy bilans:
-owsianka [mleko 35 kcal + płatki owsiane 72 kcal] z bananem 121 kcal
-jabłko 82 kcal, 2 mandarynki 60 kcal
-żółtka szparagówka 123 kcal z margaryną 64 kcal i bułka tarta 49 kcal
-3 kostki mrożonego szpinaku ze śmietaną 48 kcal, penne pełnoziarniste 73 kcal, jajko na twardo 80 kcal
razem: 807 kcal

+ bieganie 30 min
+ 3 dzień squat challenge

Przysiady jeszcze będą, ale zapisuję już, bo to pewne. Razem z moją kumpelą z pokoju robimy. 1 i 2 dzień same w domu, a te na tygodniu będziemy razem męczyć. ;] W sumie fajnie tak z kimś. M. jakąś wielką fanką ćwiczeń nie jest, ale jak to mówi bardziej to wynika z lenistwa. A że chyba każda z nas [nie tylko myśląc o odchudzających się] chce wyglądać lepiej, to się do mnie przyłączyła. Zawsze słyszę jak wracam zmęczona po zumbie, czy pilatesie.. 'że Ci się chce', czy jej to jakoś by się tak nie chciało, ale tak w jej głosie słychać, że to jej imponuje. No, ale to takie typowe.. łatwiej ponarzekać niż się wziąć do roboty. Jak my :) Ale przy mnie chyba powoli zaczyna jej się powoli chcieć :D Nawet wspominała o wspólnym bieganiu i zastanawia się nad robieniem ćwiczeń z Mel B jak jej pokazałam. No, ale to może tylko słomiany zapał. Się okaże. ;]

Dobra.. idę się zbierać. Jestem tak na wpół spakowana, a nie chcę czegoś zapomnieć. [a jak do tej pory zawsze o czymś zapomniałam :D ]

Trzymajcie się ;**

piątek, 1 listopada 2013

162. wracam

Hej, to znowu ja :) Ale już na stałe. Pierwszy udany dzień za mną, a czuję się cudownie, jakkbym cofnęła się w czasie. Tak o 2 lata, gdy wszystko było dobrze. Mam nadzieję, że mój dobry humor się trochę utrzyma.

Tak w skrócie co u mnie.. studiuję i chyba nawet wybrałam dla siebie dobry kierunek. Poznałam fajnych ludzi. Meszkam w akademiku i na szczęście dostałam ten lepszy. Mamy taki segment - 2 pokoje po 2 osoby i własna kuchnia i łazienka. Wszystkie dziewczyny są fajne, od razu złapałyśmy kontakt, a z tą z mojego pokoju czujemy się jakbyśmy się znały od zawsze.Lepiej trafić nie mogłam. Brakuje mi tylko mojej K., bo jest w Wawie, ale cały czas jesteśmy w kontakcie. Byłam na ostatnim weekendzie u niej, teraz jest już w domu, to jutro się zobaczymy. Wiele ułatwia to, że mieszkamy na jednej ulicy. No i co.. Was mi oczywiście brakowało :) Wgl blogowaia i 'tego' świata.

W tej chwili nie wiem ile ważę.. jutro sprawdzę, ale stawiam na jakieś 65kg. Pewnie byłoby więcej, ale ostatni miesiąc nie był aż tak zły jak mógł być. Wziełam karnet 2 tyg temu na fitness 3 razy w tyg i zapisałam się tak- wt zumba, śr pilates, czw zumba. W pon mam wf i staram się coś na weekendzie coś jeszcze. Jadłam na nie licząc weekendów z 1500-1600 kcal, bo wtedy mi się napady zdarzały. I jak na studentkę dużo nie piłam ;] Jakąś mam taką mini zasadę, że jak ćwiczyłam, to nie piję.

W pon jak przyjadę złożę podanie o ten akademikowy internet, a nie tak jak teraz korzystałam z bezprzewodowego modemu, który jak zawsze do kitu działa [oby mnie zaraz nie rozłączyło]. 25 zł, a widziałam u dziewczyn naprawdę dobry, szybki, a limit dzienny ciężko wykorzystać.

Mam nadzieję, że jeszcze ktoś mnie pamięta :D

Na koniec jeszcze dzisiejszy bilans:
-owsianka [mleko 35 kcal, płatki owsiane 71 kcal] z bananem 119 kcal
-jabłko 87 kcal, 2 mandarynki 60 kcal
-szparagówka 116 kcal z margaryną 65 kcal i bułką tartą 46 kcal
-sałatka[sałata lodowa 22kcal, pomidor 28 kcal, filet z kurczaka 82 kcal, łyżeczka oliwy z oliwek 41 kcal]
razem: 772 kcal

+ 49 min - trening z płytą DVD
+ 0,5 h - hula hop

I zabieram ze sobą wagę kuchenną. Co się będę przejmować. Dziewczyny i tak już nawykły do moich preferencji żywieniowych. Typu orkiszowy/razowy chleb zamiast białego, czy dzielenie jedzenia na równiutkie części. To i to wytrzymają, kalorii przecież już liczyć przy nich nie będę. Jak na mój gust, to wręcz im to imponuję, że jakoś staram się wziąć za siebie i jak widzą mnie styraną jak wracam z pilatesu i nogi ze zmęczenia mi się trzęsą.

Pierwsza notka po tak długim czasie i jak zawsze musiałam się rozpisać, typowe :D

Buziaki, Wasza Rubensowa ;****

wtorek, 17 września 2013

161.

Standardowo.. brak internetu. Dostałam modem z naprawy dwa dni temu i co? Dalej nie działa -.-
Ogólnie to ostatni miesiąc spierdzieliłam konkretnie. No może trochę mniej rzygałam niż wcześniej, w każdym razie dalej ważę 63 kg. I co mnie przeraża cieszę się, że nie więcej, niż że nic nie mniej.

Siedzę sobie teraz w czytelni i tak pomyślałam sobie, że naprawdę dawno tu byłam. Nie żebym zostawiła bloga, to nie wykonalne, to wszystko za głęboko we mnie siedzi. Pstryk i zaczynam nowe życie 'bez tego wszystkiego'. W każdym razie wczoraj po przebudzeniu poczułam się dziwnie samotna, co nie znaczy, że wcześniej się tak nie czułam, a z drugiej strony energię, która w końcu łaskawie we mnie ożyła. 1,5 h później byłam w naprawdę fajnej siłowni 5 min ode mnie. Kupiłam karnet 2 tyg w tym 4 razy fitness i siłownia bez limitów. Przez ten miesiąc ćwiczyłam łącznie może 5-6 razy, także myślałam, że będzie dużo gorzej z moją formą. W życiu się tak nie zmęczyłam, ale jaka radocha. 15 min rower, 15 min orbiterek, 15 taki inny jakbyś w samochodzie oO siedziała rower, 15 min bieżnia i tam 10 min marszu na zakończenie. A dziś fitness wieczorem. Wczoraj tam gdzieś 850 kcal był bilans, nie pamiętam dokładnie. A żeby tak ten stan trwał wiecznie, to i Wam góry przeniosę.

Ogólnie pracowałam w innej restauracji przez ostatnie 3,5 tyg, ale zrezygnowałam wczoraj właśnie z powodu karnetu. Chcę żeby to były najostrzejsze 2 tyg w moim życiu pod względem diety i treningu. Miałam pracować do 23, ale kij, mam znów o co walczyć i nie zamierzam tego zaprzepaścić.

Wybaczcie, że nie skomentuję, mam tylko jeszcze tu 40 min i chcę wszystkie zaległe notki przeczytać.

Trzymajcie się, mam nadzieję, że wkrótce znów tu zajrzę.

Wasza Rubensowa ;*

środa, 7 sierpnia 2013

160.

Witam :)

U mnie.. raczej wszystko w porządku, pomijając to, że jestem gorąco i najchętniej schowałabym się do jakiejś lodówki. Na dodatek dostałam okres, co wcale nie ułatwia przetrwania tych okropnych dni. Wczoraj na wieczór już brzuch mnie praktycznie nie bolał, więc zrobiłam sobie ostry trening, a dziś pójdę pobiegać.

Z bilansami też nie najgorzej, ale wczoraj i dzisiaj wpadła dodatkowo szparagówka z jajkiem. W poniedziałek 991 kcal, wczoraj 1198 kcal, a dziś 1097 kcal. Nie lubię jak są cztery cyfry, jakoś mnie to przeraża, ale podchodząc do tego racjonalnie jest to w sumie taka zdrowa liczna przy odchudzaniu.

Dziś byłam bardzo bliska napadowi i to nie temu emocjonalnego,bo staram się je odróżniać, tylko tego, że aż mnie skręcało, żeby się nawżerać. W ostatnich dniach też tak miałam, ale w mniejszej skali i za każdym razem robiłam zieloną i czerwoną herbatę. I pomagało trochę.. i nie samo to, że zapełniłam żołądek, tylko, że w ustach miałam neutralny smak i nie czułam takiej potrzeby, by mieć w nich jakiśkonkretny smak. Nie wiem jak u Was, ale u mnie prawie zawsze napady zaczynają się zwykle po tym jak już coś zjem [zdrowy, zaplanowany posiłek], a nie gdy jestem głodna. Właśnie wtedy umiem się się powstrzymać. Tylko te pierwsze pół h po jedzeniu, mam straszną ochotę na więcej..i więcej. To jest najgorsze. Zwykle pije dziennie 4 [2 zielone, 2 czerwone]. Teraz będę chodzącym balonem, jak po każdym posiłku będę robiła po 2 ;] a jem 4-5 razy. No nic, skoro ma pomóc. Gorzej z tym na początku wymeinionym, sposobu jeszcze nie mam, ale jak się wsłucham w samą siebie, to może i do tego kiedyś dojdę. W każdym razie mam 5 dzień bez wymiotowania za sobą, mój rekord od maja.. straszne.

Trzymajcie się ;*

beach, bitch, body, diet.
beach, blue, clothes, cute.
fit, legs, pretty, skinny.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

159.

Na początku chciałabym Wam podziękować za życzenia, oby się wszystkie co do jednego spełniły :) ;*
A co do rad itp., naprawdę Wam dziękuję za całe wsparcie, porady jak i kopniaki w dupę, naprawdę chcę to zmienić, przecież kurczę wiem, że krzywdzę samą siebie i to dobre nie jest. A bulimia to nie moje widzimisie, tylko choroba, ale będę z nią walczyć.

Jak na razie jest ok. W sobotę byłam na weselu i jestem całkiem z siebie zadowolona. Nie zrobiłam dziennego bilansu. Nie nawidzę dawać jedzeniu kalorie na oko, więc już lepiej wcale.
-truskawki 216g, garść słonecznika
-mały banan, nektarynka,
-filet z kurczaka z farszem pieczarkowym z surówką z młodej kapusty
-cola light
-3 kulki winogrona ciemnego
-mały kawałek pieczeni z sałatką

Nie piłam nawet żadnego alkoholu. Tylko woda i 1 cola light. Przede wszystkim byłam na parkiecie i na tarasie, więc unikałam jedzenia i osób,które by namawiały do niego.

Bilas z niedzieli:
-owsianka - mleko 48 kcal, płatki owsiane 53 kcal , banan 133 kcal, orzechy laskowe 98 kcal
-jabłko 83 kcal, nektarynka 81kcal
-warzyma na patelnię 57 kcal z jajkiem 80 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal, kromka chleba orkiszowego 73 kcal
-pokrojony filet z kurczaka 82 kcal z pieczarkami 17 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal z curry, 2 pomidory 34 kcal z jogurtem naturalnym 22 kcal
razem:943 kcal

Daje mi się we znaki brak pracy już. Idę dziś roznieść cv, może gdzieś coś, tyle że jestem trochę wymagająca, że tak powiem. Nie chcę pracować [jako kelnerka] tam gdzie ejst kasa fiskalna, tylko tam gdzie pos, w sensie monitor dotykowy, co znacznie zawęża miejsca, gdzie mogę pójść.
No nic.. z negatywnym nastawieniem na pewno nic nie zdziałam..

Trzymajcie się ;*

piątek, 2 sierpnia 2013

158.

Wszystko idzie nie w tą stronę co trzeba.. O ile środa była ok - 827 kcal, 1h hula-hop, trening z płytą dvd 35 min, wszystko na plus. Niee.. wczoraj musiałam zjebać, jeszcze mi tak krew nie leciała przy wymiotowaniu. Naprawdę muszę z tym skończyć. Póź niej znów żarłam, ale nawet nie byłam w stanie iść do łazienki. Dziś trochę lepiej, ale na wieczór znów.. zjem pizzę i wypiję 1, max 2 piwa. Niech mi już tam będzie, urodziny w końcu dziś mam. Boję się tylko co będzie po powrocie do domu.. Bo jak już się zacznie jeść.. Mam nadzieję, że jak wrócę do domu to będę na tyle zmęczona, by się położyć od razy spać.
Wiem, że to może głupie, ale ustawiłam tak na fejsie, by się nie wyświetlało, że mam urodziny. Zobaczymy ile osób naprawdę pamięta, nawet jeśli mogłabym ich policzyć na palcach jednej ręki. Nie zależy mi na spamie na tablicy pt '100 lat' i 'najlepszego'.

Miłego i chudego weekendu :]

środa, 31 lipca 2013

157. wracam

Gdy 3 tyg temu pisałam, że upadłam na dno to chyba nie wiedziałam co to znaczy, teraz wiem. Jest tragicznie. Każdego dnia wstawałam, próbując znów, i jeszcze raz i jeszcze, a i tak upadałam. Całe szczęście, że nikogo wczoraj w domu nie było.. ryczałam nad kiblem, spazmatycznie nie mogąc złapać oddechu, łzy lecą jak grochy, twarz czerwona od nich jak i od żygania. Kolejny raz wymiotowałam z krwią.. Naprawdę już miałam szczerze doysyć życia i siebie. Muszę coś zmienić w swoim życiu. Ciągle sobie mówiłam, że wrócę tu jak zrzucę chociaż 2-3 kg pokazać, a patrzcie daje radę, a dalej będę chudnąć z wali. Kurwa, wgl nie daję rady. Zawsze najlepsze efekty osiągałam będąc tu na blogu, z Wami, mam nadzieję, że będzie tak i teraz i mnie nie zostawicie.

Dziś rano się zważyłam - 63,1kg. Wiem, żałosne. Teraz to naprawdę mam rubensowe kształty. Odciełam się od ludzi, bo jak taka świnia, co się nauczyła chodzić na dwóch nogach może wyjść na ulicę. Nie wychodzę, że jestem gruba, a skoro jestem sama to jem, żeby zapełnić pustkę w życiu i tak koło się zamyka.

Póki co za mną owsianka z bananem, będę znów wypisywała dokładne bilanse, chcę znów odzyskać kontrolę.. nad jedzeniem, kaloriami, życiem, wszystkim. Chciałabym w październiku świetnie wyglądać.. nowy start. Na studia na szczęście dostałam się za pierwszym naborem, a wyniki, czy dostanę akademik będą w połowie sierpnia. Do tego czasu mam dwa miesiące, które muszę jak najlepiej wykorzystać.

Trzymajcie za mnie kciuki dziewczyny, bo moje to już za mało ;)

czwartek, 11 lipca 2013

156. upadłam na dno

.. i nie umiem się podnieść. mam internet, łaaał. ciekawe na jak długo. odebrałam dziś modem z naprawy, i mogę się założyć, że zaraz będzie znów coś nie tak.

Organizm mam na wyczerpaniu, to były najgorsze 1,5 miesiąca w moim życiu. Spasłam się jak świnia - obstawiam 62 kg. Od końca matur gości w moich skromnych progach pani bulimia. Mam mega przeżarty przełyk od kwasu solnego. Ostatnio żarłam i wymiotowałam do 5 rano, a na 9 miałam do pracy [pracuję jako kelnerka]. Zamkneliśmy ogródek o 1, byłam już w środku, żeby się rozliczyć i jak krwotoku [ a nie krwawienia] z nosa dostałam to klękajcie narody, nie wiem, czy to z tego, czy co.. Dobrze, że kumple byli, tzn barman i kelner jeszcze. Strumieniem mi leciało. Wczoraj mnie wypuścili. W domu powiedziałam, że byłam u koleżanki z pracy, nie chcę ich martwić. Mam jeszcze plik badań do zrobienia i leków, ehh..

Dziewczyny ratujcie, bo ja już sama nie umiem się podnieść. Katerina? Skąd ja wcześniej czerpałam siłę? Naprawdę nie wiem i nie umiem jej przywołać. co się ze mną stało? Mam nadzieję, że napiszętu jeszcze kiedyś w wesołym tonie narzekając, że się znów rozpisałam.

wtorek, 28 maja 2013

155.

Coś miałam wczoraj problemy z netem, ale dziś już ok ;] [wow, pierwszy raz mam zawiechę po pierwszym zdaniu :D] Jest w miarę ok, ale jakoś zadowolona z ostatnich dni nie jestem.

13 dzień
-budyniowa owsianka [łyżka płatków owsianych górskich, błyskawiczych, orkiszowych, amaratusu, łyżka budyniu, szklanka mleka] z bananem, łyżeczka masła orzechowego
-jabłko, 2 małe nektarynki
-rosół, schabowy z surówką i 2 'widelce' ziemniaków
-orzechy włoskie
-1/3 opakowania twarogu z rzodkiewką, szczypiorkiem i łyżką jogurtu naturalnego, kromka chleba orkiszowego

Jak widać byłam na rodzinnym, typowym, niedzielnym obiedzie u cioci. No jak podała sernik z brzoskwiniami, to myślałam, że zwariuję. Ale nie po to wytrzymałam tylke dni bez słodkości, by teraz zawalić. Szczególnie jestem zła za ten dzień, bo nie biegałam.. cały dzień lało.
A i masło orzechowe oddałam mamie, jakoś mi nie smakuje.

14 dzień
-pełnoziarniste naleśniki z 1/2 serka danio z połową banana
-jabłko, 2 małe nektarynki
-pełnoziarniste spagetti z 'sosem' [2 pomidory, cebula, ząbek czosnku, zioła prowansalskie na łyżeczce oliwy z oliwek] i 2 cienkie plasrty sera z biedronki
-garść słonecznika
-1/3 opakowania twarogu z rzodkiewką, szczypiorkiem i łyżką jogurtu naturalnego, kromka chleba orkiszowego

Chciałam wczoraj pobiegać, by nadrobić, ale gdzie tam.. Kolejny dzień nieustannie lało.

15 dzień
-pełnoziarniste naleśniki z 1/2 serka danio z połową banana
-jabłko, 2 małe nektarynki
-pełnoziarniste spagetti z 'sosem' [2 pomidory, cebula, ząbek czosnku, zioła prowansalskie na łyżeczce oliwy z oliwek] i 2 cienkie plasrty sera z biedronki
-orzechy włoskie
-pokrojony filet z kurczaka z pieczarkami i curry na łyżeczce oliwy z oliwek, 150g zielonej szparagówki
-serek wiejski brzoskwinia-marakuja

45 min ćwiczeń z płytą. No i oczywiście hulam każdego dnia godzinę. Tego serka wiejskiego miało nie być. Po kolacji byłam w sklepie po jabłka i moim oczom ukazał się owocowy serek wiejski. Mało brakowało, a bym go po drodze zjadła. ;] Teraz, gdy już w końcu dotarłw moje jakże zacofane zakątki kraju, nie wiem, czy to dobrze.. Kolejny produkt, z którym muszę uważać, by codziennie przypadkiem go nie jeść. ;)

Dzień mierzenia i ważenia nieuchronnie nadchodzi. Mam nieodparte wrażenie, że nic nie spadło, albo minimalnie.. Serio, nic nie wymyślam. Jest lepiej niż na początku, ale tak samo jak miesiąc temu. Może jakieś zatrzymanie wagi? Gdyby tak było postaram się zbytnio nie przejąć. Kiedyś w końcu będzie musiała waga zejść w dół.

Jutro mam romowę kwalifikacyjną. A. się zaoferował, że pójdzie ze mną.. Normalnie widzę, że mu zależy i nawet wspominał ze dwa razy mimochodem o nas jako parze oO. Jestem rozdarta.. Kurde, jest świetny, ale nie pociąga mnie aż tak, jak bym chciała :D Z resztą, możliwe, że wyjdzie do pracy do Holandii. Cholera, robi się poważnie. A ja naprawdę nie wiem, czy jestem gotowa na związek [Ty głupku po K. już ponad rok miinął]. Ale no jest hmm.. miło ;] Jest 6 lat starszy, przynajmniej dojrzały, a nie jakiś gówniarz w moim wieku. Nie wiem.. Zobaczymy jak to się potoczy.

I trochę thinspo na koniec, bo dawno w sumie dodawałam.

Trzymajcie się ;**

black and white, dress, girl, hair.
Chica, beautiful girl, bella, fashion.
fit, girl, skinny, sporty.
47, black and white, bra, girl.
anorexia, body, fit, girl, skinny.
anorexia, emma, fashion, girl, skinny.

P.S. Marsella Pg, nie mogę wejść na Twojego bloga :( Wyskakuje mi same tło.. Mam tak też u Rudej i miałam u Serotonine, ale już mogę wejść. Co Ty tam pozmieniałaś, że już jest normalnie? ;)

sobota, 25 maja 2013

154.

Hej :)

Miałam wczoraj napisać, ale jakoś humor miałam do bani i do tego cały dzień chodziłam wkurzona, bo wydawało mi się, że nic nie chudnę, stoję w miejscu.. Teoretycznie woda powinna już ze mnie zejść, okres jakoś szybko minął. W każdym razie postanowiłam, żedo pierwszego nie będę się oglądała nawet w lustrze, żeby sobie humoru nie psuć. Już nie wiem czy taka jest prawda, czy tylko wyobraźnia płata mi figla.

Dzisiaj na poprawę humoru wybrałam się na zdrowe zakupy. Oprócz takich zwykłych rzeczy jak mleko, czy jajka kupiłam np zieloną herbatę z miętą. Moja mama mówi, że zwariowałam i chyba ma rację. Wg ostatniego punktu planu mam sobie kupić 5 nowych smaków herbat. Tyle, że mam na to 110 dni, a ja w przeciągu 12 dni już kupiłam te 5 :D Muszę przystopować. Ale dalej.. wgl punku 8 co dziesięć dni mam próbować nowej rzeczy. Jako pierwszą uznaję mrożone maliny [niby głópie, ale nigdy nie kupowałam mrożonych, więc powiedzmy, że uznaję]. Dziś kupiłam kolejne 3, także mam z głowy na 30dni ;] Wzięłam amaratus, pełnoziarnisty kuskus i w tym miejscu zgrzeszyłam - masło orzechowe oO Niby na blogach - śniadaniowcach itp ciągle je widzę, ale w sumie nie wiem, czy mi wolno. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, że to będzie jedyna rzecz, którą nie będę wliczała do słodyczy i raz na ile sobię nałożę łyżeczkę do owsianki ;] Kurcze opłacało się.. za 6,99zł w rossmanie, a są tam teraz spore promocje, także na dziale ze zdrową żywnością.

http://1.bp.blogspot.com/-5EaP6WHKoaE/T6OmHwsM0LI/AAAAAAAABhI/g9cm_-tovQk/s1600/DSC05840+kopia.jpg. Dokładnie to, 91% orzechów to chyba sporo.

Ogólnie wakacje jak na razie mnie przerażają.. Nie mam pomyślu na siebie, co mnie naprawdę przeraża. Zawsze w biegu,w  ruchu, zero czasu wolnego.. Dzieci w zerówce grały w klasy, a mnie mama zabierała wcześniej z zerówki i pędziłyśmy na skrzypce [żeby nie było, sama chciałam]. Od zerówki do klasy maturalnej zawsze coś.. A teraz pustka, nie śpieszę się na żadne zajęcia, nie muszę ogarnąć nowych nut, czy jak w późniejszych latach gim/liceum poćwiczyć układu tanecznego, na tańce, czy musical, czy poćwiczyć kopnięcia na teakwon-do. dziewczyny dajcie mi jakiś pomysł, bo sfiksuję. W międzyczasie szukam jakiejś pracy, co łatwe nie jest, ale chcę jedno i drugie.

W czwartek trochę zwaliłam z tymi gołąbkami, no ale biegałam, to może chociaż 'na zero' wyszłam. Powiem Wam, z czego niesamowicie się cieszę, że coraz lepiej radzę sobie z sytuacjami, gdy zjem coś ponad, a potem chce się jeszcze i jeszcze.. Ale nie daję się. Włącza się takie myślenie, że skoro trochę zwaliłam, to już dawaaaj, do końca, nażryj się, ale teraz włącza mi się takie czerwone światło, że nawet jeśli po tym dniu nie schudnę, to przynajmniej nie przytyję.

10 dzień
-placuszki [serek tutti 0%, jajko, łyżka mąki pełnoziarnistej, garść rozmrożonych malin]
-jabłko, banan
-3 gołąbki
-serek wiejski i kromka chleba orkiszowego
-2 gołąbki

*1h hula-hop
 38 min biegania

11 dzień
-kasza manna na mleku z garścią rozmrożonych malin i płatkami migdałów
-jabłko, banan
-1/3 torebki brązowego ryżu z mieszanką warzyw, pieczarkami, cebulą, ząbkiem czosnku i jajkiem na łyżeczce oliwy z oliwek
-słonecznik
-serek wiejski i kromka chleba orkiszowego

*1 h hula-hop

12 dzień
-3 kromki chleba orkiszowego z odrobiną margaryny, wędliną, pomidorem i szczypiorkiem
-jabłko, banan
-1/3 torebki brązowego ryżu z mieszanką warzyw, pieczarkami, cebulą, ząbkiem czosnku i jajkiem na łyżeczce oliwy z oliwek
-słonecznik
planowane
-1/3 opakowania twarogu z rzodkiewką, szczypiorkiem i łyżką jogurtu naturalnego, kromka chleba orkiszowego
-1 piwo [obiecuję, będzie tylko jedno i ani łyka więcej]

*1,5h hula-hop

Buziaki ;*

P.S. zawsze sobie mówię, że tym razem będzie krócej, a wychodzi jak zwykle ;]

środa, 22 maja 2013

153.

Witam w ten okropny i jakże dzeszczowy dzień.

Chcąc wypełnić punkt 4. z mojej listy zaczęłam czytać drugą część diety (nie)życia, czynie historię mojego (nie)ciała. Jestem prawie w połowie i pierwsza część jakoś mi się bardzioej spodobała, ale jedno jest pewne, natrafiłam na kilka spostrzerzeń, które dotyczą - mnie samej. W ostatnim czasie, jeśli tu piszę, to wszystko jest w miłym, kurde wszystko ładnie i wesoło tonie. Z bilansami nie oszukuję, żeby nie było,bo takie są. Ale cholera to nie przychodzi mi ot tako. Ciągle bym coś zjadła.. zajadła smutki, zmartwienia, tęsknotę. Zacytuję jeden fragment, no wypisz wymauj jakby mi Karolina w głowę weszła.
'Tak trudno przełamać w głowie skojarzenia, tak trudno zapomnieć, że babcia to nie drożdżówka, a przyjaciel nie ma na imię 'Grzesiek' jak batonik. Wciąż zastępuję bliskich słodyczami. Mam już dość zamienników. Potrzeba mi ludzkiej bliskości. Zrozumiałam nareszcie, że nie jestem jak posąg z kamienia, że mam w sobie zwykłe uczucia. Żaden pączek nie zastąpi mi Maćka, Hubert nie stanie się nigdy makowczykiem, a Kasi podświadomość nie zmieni w wuzetkę. Mam dość zastępników.'
Aż mi się coś robi.. Czasami czuję się taka samotka, ale staram się być silna, nie myśleć w ten sposób, i ni wiem..jakoś to w sobie duszę. Ile razy w takich chwilach zaczynałam jeść, bo zwyczajnie brakowało mi osoby obok? I tak sobie jakoś radzę.. Już jakoś 1,5 miesiąca bez bulimicznego napadu. Szkoda, że wczoraj tego nie przeczytałam, bo może nie zjadłabym po kolacji 2 gołąbków. Bbcia mnie zawołała. Mówi, że zrobiła, bo tak lubię i wgl. Poczułam się jak mała dziewczynka, której okazano trochę ciepła i uczucia. Dobrze, że zjadłam tylko tyle, bo znacie to uczucie gdy się zje coś ponad, a potem chce się więcej i więcej...

Dobrze, że dziś chociaż wyjście na ściankę się udało, choć do moich ulubionych zajęć tego nie zaliczę.

A jutro niech nie leje jak dziś, bo nie wiem jak ja będę biegać.

A i jutro moja K. wyjeżdża na tydzień. I jak ja mam sobię tą lukę i pustkę zapełnić jak nie jedzeniem? Nie no, nie mogę jedzeniem. Nie wolno Ci.. Chyba dlatego właśnie napisałam sobie punkt 19. w planie, ale kompletnie nie mam pojęcia. Bym choć na chwilę mogła sobie jakoś głowę zająć.. Może Wy macie jakiś pomysł?

8 dzień
-jajecznica z 2 jajek i 2 plastrów wędliny na 1/2 łyżeczki oliwy z oliwek  posypanej rzeżuchą, kromka chleba orkiszowego
-jabłko, banan
-sałatka [pół pekinki, pomidor, pół puszki tuńczyka, szczypiorek, niecała łyżeczka majonezu light], kromka chleba razowego
-20 orzechów laskowych
-serek wiejski
-2 gołąbki

* 45 min ćwiczeń z płytą DVD
  1h hula-hop

9 dzień
-budyniowa owsianka [łyżka płatków owsianych błyskawicznych, górskich i orkiszowych, łyżka budyniu śmietankowego, szklanka mleka 0,5%] z bananem
-2 jabłka
-1/3 torebki brązowego ryżu z mieszanką warzyw, pieczarkami, cebulą, ząbkiem czosnku i jajkiem na łyżeczce oliwy z oliwek
-22 orzeszki ziemne
-serek wiejski i kromka chleba orkiszowego

*1h hula-hop


Trzymajcie się

Wasza Rubensowa


poniedziałek, 20 maja 2013

152.

Uhh.. Koniec, wolne, wakacje :) Z matury z polaka 18/20 pkt. No nawet. Miałam 2 pytania i 2 było tak durne, że mało nie zrobiłam 'wytrzeszcza' oczu. No tego się nie spodziewałam. Wgl mój temat to barokowy kanon piękna w literaturze i sztuce. Miałam jeden sonet, więc typiara mnie się pyta o rozwój sonetów przez wieki. Większość ona odpowiedziała... pamiętałam tylko o Morsztynie [jego akurat miałam w prezentacji], Sępie-Szarzyńskim i Mickiewiczu. A ta mi jeszcze z 3 razy  tyle wymieniła i nazwy ich sonetów w jakiej epoce. No kurde o baroku się uczyłam, a nie o wszystkich innych.
Z obrazów Rubensa miałam Trzy Gracje. A potem mówiłam o wierszu Szymborskiej prawie słowo w słowo z książki 'Zgodnie z utrwaloną konwencją, spotęgowaną w epoce anoreksji i kultu szczupłej sylwetki, patrzy na płótna Rubensa Wisława Szymborska. [...] Uczucie obrzydzenia związane z tłustym ciałem oddają metafory odwołujące się do fizjologii i skojarzenia ze światem zwierząt. [...] Sporo tu ironii, poetka występuje w roli adwokata chudych kobiet, dla których zabrakło miejsca w malarstwie epoki.'
Wiedziałam co biorę :)

http://klp.pl/admin/images/grafiki/703.jpg.

Ogólnie Wam powiem, że szlag trafił south beach. Nie żebym rzuciła na jedzenie, nic z tych rzeczy. Wczoraj po południu poszłam biegać. Jak już byłam blisko domu [na szczęście] tak mi się słabo zrobiło, czarno przed oczami. Kucnęłam na trochę, jak już mi mroczki zniknęły marszem wróciłam do domu. Nie wiem, czy to z braku węgli, czy co. Ja wiem, że węglowodany dodają energii, ale jadłam przez te 6 dni same produkty z białkiem i warzywa i co.. aż tak? Na kolację zjadłam twaróg z rzodkiewką i szczypiorkiem i wzięłam pół ciemnej bułki. Jak ręką odjął. A dziś to wgl jakoś więcej energii. To jednak robi swoje. Bądź, co bądź, dalej będę uważać, by jeść sporo produktów z niskim indeksem glikemicznym.


6 dzień
-2 jajka gotowane z 1/2 łyżeczki majonezu light, plaster wędliny zawinięty w liść sałaty [w środku jeszcze rzeżucha] x 3
-orzechy włoskie
-kawałek wędzonej makreli, mizeria ze szczypiorkiem
-pieczony filet z kurczaka, pomidor
-pół twarogu Bieluch 0% z łyżką jogurtu naturalnego 0% z rzodkiewką i szczypiorkiem

7 dzień
-jajecznica z 2 jajek i 2 plastrów wędliny posypanej rzeżuchą, kromka chleba orkiszowego
-jabłko, banan
-sałatka [pół pekinki, pomidor, pół puszki tuńczyka, niecała łyżeczka majonezu light]
-15 migdałów
-kawałek makreli, mizeria ze szczypiorkiem

Się rozleniwiłam.. Nie chce mi się kcal liczyć. Dlatego chociaż wstawiam, to co zjadłam. Mimo wszystko, chyba nie jest źle.

A i w środę zrealizuję 17. punkt planu. Umówiłam się z koleżanką na ściankę. Ona już była wiele razy, więc chociaż mi powie co i jak, bo jestem zielona :D

Ahh.. czuję wolność :)

sobota, 18 maja 2013

151.

Hej :)

Matura ustna z polaka zbliża się wielkimi krokami. To jedyna matura, której się boję. Z 8 akapitów nauczyłam się prawie, że na pamięć 6 akapitów. Żeby nie było, że mówię słowo w słowo, a jak zapomnę danego to kaplica. Pamiętam co jest w następnym zdaniu, ale mówię to samo innymi słowami, także jak mnie stres do końca nie zeżre to będzie dobrze.

A po maturze przydałby się jakiś odpoczynek. :) Spotkałam się ze znajomymi wczoraj i tak chcemy pojechać na parę dni w gry. Ale to dopiero po sesjach, bo pare osób studiuje, a chcemy pojechać tą samą ekipą co an sylwka do Krakowa, czyli 8 osób [w najgorszym przypadku 5]. Muszę do tego czasu jak najwięcej schudnąć. Przynajmniej nie będę się wstydziła jak wyjdę na zdjeciach no i chcą nad wody termalne. Jak będzie będę w miarę, w miarę to może bikini ze sobą zabiorę ;]

Tak się zastanawiałam ostatnio nad słowami Serotonine. Tzn wiem, że nie mam rubensowskich kształtów, ale do Anji też mi daleko ;] Już nie mówiąc o wzroście. Zdaję sobie sprawę, że jakimś grubasem nie jestem, ale do ideału mi daleko. Np nie mogę po0jąc takich rzeczy. Moja koleżanka jest 2 cm ode mnie wyższa, tyle samo waży, a wygląda naprawdę świetnie. Nie to, zeby to jakoś specjalnie mięśnie, bo w oprócz wf to nie ćwiczy ;] Niby 2 cm to dużo nie jest, a jaka jest różnica pomiędzy nami. Tak patrzę na cel obok - 48 kg. Wyznaczyłam go sobie jakoś 2 lata temu i w sumie mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że nie musi tyle być. Chcę się po prostu dobrze z samą sobą poczuć. Jeśli powiedzmy przy 50-52kg będzie dla mnie samej ok, to przy tym zostanę. O ile talię mam nawet nawet, to bliczki są przeogromne, to samo uda.. prawie mi się stykają.
A właśnie.. znacie jakieś dobre ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud i któraś z Was może ma taki typ brzucha ze sporym uwypukleniem pod pępkiem? I tak zostanie mi nawet jak schudnę [kolejny mój wielki kompleks]. Mniejszy na pewno, ale zostanie, bo często widzę thinspo z 'czymś' takim. Często jak kręcę hula-hop to jakby podnoszę dłońmi jakby brzuch do góry, by te wypustki 'jeździły' właśnie po tym.

A i w ostatniej notce pisałam o jednym typku, a właściwie facecie, bo ma 25 lat. A. poznałam przez znajomych na początku lutego.. od razu mu wpadłam wpadłam w oko, ale on mi nie. świetny jest ogółlnie, niesamowity charakter. Był odrobinę namolny i chciałam zerwać kontakt i pamiętam jak wtedy do mnie powiedział, że jeśli to właśnie jest miłość od pierwszego wejrzenia, to si8ę cieszy, że jej doświadczył. Ja wtedy kręciłam z P. Całe szczęścioe rozpadło się tak szybko jak zaćżęło. Jak już pisałam okazał się zwykłym gówniarzem. Przez cały czas od lutego A. pisał do mnie, zawsze miałam wymówkę na spotkanie. Jakoś 3 tyg temu zdecydowałam się z nim spotkać. No i od tamtej pory jakoś częściej z nim wychodzę. Mam wrażenie, że on ciągle coś do mnie 'ma'. I tu jest problem. Bo ja cały czas do niego 'nic nie mam', a szkoda mi by było zerwać kontakt. TAak dobrze i swobodnie czuję się w jego towarzystwie, ale nie chcę go zranić. Co znów go odrzucę, jeśli coś będzie chciał. [o tyle dobrze, że tym razem już nie jest pod tym względem namolny.] Ja już nie wiem co z tym zrobić.

3 dzień South Beach
-jajecznica z 2 jajek ze szczypiorkiem na 1/2 łyżeczki oliwy z oliwek, plaster wędliny zawinięty w liść sałaty x2
-orzechy laskowe
-sałatka: pół sałaty lodowej, pomidor, filet z piersi kurczaka i łyżeczka oliwy z oliwek do sosu
-serek wiejski lekki z porem

* 41 min biegania, 1h hula-hop

4 dzień South Beach
-jajecznica z 2 jajek ze szczypiorkiem na 1/2 łyżeczki oliwy z oliwek, plaster wędliny zawinięty w liść sałaty x3
-orzechy ziemne
-sałatka: pół sałaty lodowej, pomidor, filet z piersi kurczaka i łyżeczka oliwy z oliwek do sosu
-serek wiejski lekki z porem

 *1h hula-hop

5 dzień South Beach
-2 sadzone jajka na niecałej łyżeczce oliwy z oliwek, plaster wędliny zawinięty w liść sałaty [w środku jeszcze rzeżucha] x 3
-słonecznik
-kawałek wędzonej makreli, mizeria ze szczypiorkiem
-[planowana kolacja] pół twarogu Bieluch 0% z łyżką jogurtu naturalnego 0% z rzodkiewką i szczypiorkiem [ależ mi tu brakuje ciemnej bułki, ale do 15 dnia nie mogę :( ]

*1h hula-hop [ale może będzie więcej]

Ale mi długo wyszło oO

Trzymajcie się ;**

środa, 15 maja 2013

150.

Dobry wieczór :)

I w sumie naprawdę dobry.. Matury prawie za mną. Został mi już tylko ustny polski w poniedziałek.. Mam m.in. wiersz Wisławy Szymborskiej 'Kobiety Rubensa' i wgl jego [tzn Rubensa] obraz - oczywiściue kobiet o rubensowych kształtach. Bądź co bądź, temat idealnie do mnie pasuje [barokowy kanon piękna] ;)

A i jak pisałam w ostatniej notce napisałam sobie plan na najbliższe 110 dni [z tym, że 2 już mija].

14.05. - 31.08

1. Schudnąć - jak najwięcej się da.
2. Ćwiczyć:
-codziennie 1h hula-hop
-wtorek - ćwiczenia z płytą DVD
-czwartek i niedziela bieganie
3. Przesłucham 500 piosenek wszechczasów wg. Magazynu The Rolling Stones
4. Przeczytać min 5 książek
5. Nauczę się grać na gitarze i śpiewać 5 piosenek
6. Napiszę listę rzeczy, które mnie uszczęśliwiają.
7. Zrobię listę rzeczy, które osiągnęłam w życiu i będę czytać ją podczas gorszych dni.
8. Co 10 dni spróbować nowej dietetycznej rzeczy
9. Przez 100 dni nie jeść słodyczy
10. Wybrać w końcu kierunek studiów [już po maturze, a ja dalej nie wiem :( ]
11. Dostać się na studia
12. Odłożyć jakąś kasę
13. Znaleźć pracę na wakacje
14. Każdego dnia nauczyć się 5 nowych słówek z angielskiego
15. Od 50 dnia - Każdego dnia nauczyć się 5 nowych słówek z niemieckiego [nie przepadam za tym językiem, ale skoro miałam go w szkole przez 6 lat, to trzeba się rozwijać]
16. Zrobić sobie nowe zdjęcia
17. Pójdę na ścianę wspinaczkową
18. Codziennie będę utrzymywać porządek w pokoju
19. Znajdę nowe hobby/zainteresowanie
20. Kupię 5 nowych smaków herbaty

Póki co jestem na dobrej drodze.. :) Wakacje szybko zlecą, a nie chcę mieć poczucia, że przeleciały mi przez palce i nic sensownego nie zrobiłam.

Wgl zaczęłam wczoraj dietę south beach. Schudłam na niej najwięcej w życiu [jakoś luty 2012] i chcę to powtórzyć. Zaprzepaściłam to z własnej głupoty, ale nie tym razem. Z jednej strony jest denerwujące, że są określone produkty .. niektóre warzywa, chude mięso, ryby, chudy ser i serek wiejski, jajka, nasiona, orzechy, z tłuszczów oliwa z oliwek i tyle na I fazę, czyli 2 tygodnie. Zero owoców i węglowodanów. Ale z drugiej strony jak mam taki restrykcyjny to szkoda mi zjeść coś zakazanego, bo wtedy wszystko idzie na marne.

I dzień South Beach
-2 jajka na twardo i plaster wędliny 0% owinięty w liść sałaty x 2
-20g orzechów włoskich
-pokrojony filet z kurczaka z pieczarkami na łyżeczce oliwy z oliwek i curry, mizeria
-pół puszki tuńczyka, pomidor, kilka rzodkiewek

* 1h hula-hop
   45 min ćwiczeń z płytą DVD

II dzień South beach
to samo, tylko zamiast orzechów włoskich były migdały

* 1h hula-hop

Dobra.. lecę się zbierać. Umówiłam się z jednym typem.. trochę dziwna sytuacja. Następnym razem Wam opowiem, bo już naprawdę nie wiem co myśleć i robić.

Buziaki ;**

piątek, 10 maja 2013

149.

Hej :)

Już po 3 maturach, które trzeba zdać. Miałam napisać wczoraj, ale byłam na siebie taka wkurzona, że wolałam zaczekać i się uspokoić. Polak chyba nie najgorzej, jednak kto wie, czy wbiłam się w cudowny maturalny klucz. Matma jestem z siebie niesamowicie zadowolona, bo jestem noga i bałam się, że nie zdam. A z tego co wyliczyłam z odpowiedzi w gazecie minimum chyba z 46 będzie, a max 50 % :) A wczoraj byłam zdenerwowana, bo mi angol kompletnie nie poszedł. Zawsze pisałam próbne na minimun 90%, a teraz będzie 70-75% może. Ja nie wiem.. jakieś zaciemnienie umysłu. Na słuchaniu wgl nie mogłam się skupić, wgl nie mogłam przetwarzać tekstu w głowie.. Zwykle jak na szybkich obrotach mózg tłumaczy mi najważniejsze rzeczy i wyłapuję co trzeba, a tu taka klęska. Potem pisanie zajęło za dużo czasu [i tu myślę będzie max punktów, albo prawie] i na czytanie pół h, a to dla mnie o połowę za mało. 10 min na jeden tekst.. wrrr.. 

Trudno.. było, minęło. Trzeba się do kolejnych przygotować. Z dietą w miarę.. Wczoraj zwaliłam, poza tym jest wszystko dobrze. Byłam ze znajomymi na kebabie.. jeszcze bym ten wyskok przeżyła, ale potem jeszcze byliśmy na gofrach.. Wzięłam z nutellą głupia. Wiem, jeden dzień, to nie koniec świata.. Bardziej mi szkoda, że już miałam 18 dni bez słodyczy, co jest moim rekordem. Dla niektórych z Was tyle to nic.. Ale dla mnie to wiele znaczyło.. Ale to nic. Zaczęłam dziś od nowa i teraz wytrzymam jeszcze dłużej :)

Tak poza tym zrobiłam sobie fajny plan, który zacznę realizować zaraz po maturach.. no i wtedy się z Wami o nim podzielę ;]

A i jeszcze jedna sprawa...
Karolina Karo - możesz zostawić link do swojego bloga?
survival13 - Nie wiem co jest grane, ale chyba coś pozmieniałaś, bo od jakiegoś czasu wyświetla mi się, że nie mam uprawnień do tego bloga
Serotonine - Oczywiście zapomniałam napisać w ostatniej notce ;] Nie mam filtru tego rodzicielskiego, czy jak to się zwie.. Wyskakuje mi to, że blog coś tam, czy na pewno chcę wejść, klikam i pokazuje mi się same tło, jak to pokazywałam pare notek temu. Już nawet na inną przegląrdarkę się przerzuciłam i nic :(
lorsque - mam to samo u Ciebie co i u Serotonine. Samo tło wyskakuje :(

A na koniec jakiś miły akcent, mimo takich przeszkód, czyli thinspo :)

beach, bikini, curly, fit.
http://s8.favim.com/orig/72/black-and-white-girl-hair-naked-Favim.com-709997.jpg.
beautiful, beauty, black and white, blonde.
Hot, adorable, awesome, bag.
beach, beautiful, bikini, body

niedziela, 5 maja 2013

148.

Jakiś sens? Umie ktoś mi znów nadać sens prowadzenia i cieszenia się, gdy tu zaglądam? Nie wiem.. Jest to chyba spowodowane, że tyle z nas tu nie ma, odeszło, wykruszyło się, przestało walczyć i też, ale w małej ilości - osiągnęło co chciało, więc po co blog. Tyle skasowałam teraz linków, drugie tyle czeka, bo zwyczajnie mi szkoda. Gdzieś tam ciągle jest iskierka nadziei, że może jednak? Aż mi szkoda.. Nawet bardzo.

Paradoksalnie jeszcze nigdy mi tak dobrze nie szło w diecie. Jem zdrowo, regularnie, nie jem słodyczy, ćwiczę, nie zawalam. Właśnie mija mój 15 dzień bez zawalania i słodyczy. Co jest moim rekordem, bo wcześniej zawsze najdalej koło 10-11 dnia się coś zawsze pieprzyło i kończyło się na żaaarciu. Tylko no... brakuje mi tego uśmiechu, gdy tu wchodzę. Gdzie żeś się podział?

We wtorek matura. Mama się denerwuje bardziej ode mnie, co chyba też jest źle powiedziane. Nie odczuwam wgl stresu, może jutro?

Może jakieś thinspo dodam. Bo przy takiej melancholii to nawet dietę można zawalić. I chyba coś w tym jest, bo dziś jakoś bardziej mnie ciągnie do jedzenia, ale daję radę.

Także życzę miłego dnia i takiego hmm.. słońca w sercu.

Hot, beach, bikini, car
adorable, all star, blonde, clothe.
beach, bikini, casal, fashion, girl, photographer.
beautiful, blonde, blue, body.
black and white, body, girl, love.
beatch, bikini, skinny, summer

środa, 1 maja 2013

147.

poniedziałek:
-serek danio
-jabłko
-warzywa na patelnię z pełnoziarnistym makaronem, pieczarkami i małą cebulą na łyżeczce oliwy z oliwek, wędzone udko z kurczaka
-jajecznica z jednego jajka, 3 plasterkami wędliny na połowie łyżeczki oliwy z oliwek, ciemna bułka z odrobiną margaryny i rzodkiewkami

aktywność fizyczna - 30 min hula-hop

wtorek:
-jogobella owocowa wyspa
-jabłko i pomarańcza
-wędzone udko z kurczaka, mizeria [duży ogórek szklarniowy, jogurt naturalny, szczypiorek]
-serek wiejski, ciemna bułka z 2 plastrami wędliny, odrobiną margaryny i rzodkiewkami

aktywność fizyczna - 50 min hula-hop

środa:
-kasza manna z płatkami migdałów, pół pomarańczy
-jabłko
-pełnoziarniste spagetti z 'sosem' [3 nieduże pomidory, mała cebula, 2 ząbki czosnku, zioła prowansalskie na 1 łyżeczce oliwy z oliwek], 2 plastry cienkiego sera z biedronki
-jajecznica z jednego jajka, 3 plastkami wędliny na połowie łyżeczki oliwy z oliwek, ciemna bułka z odrobiną margaryny i rzodkiewkami

aktywność fizyczna: 80 min hula-hop


Zawsze coś.. no zawsze. Jak w kwietniu kolano, wyjazd to teraz angina -.- Już pod koniec pobytu w Wawie źle się czułam, gardło mnie bolało.. W piątek byłam nie do życia, ale wypiłam hotactiv, tabletki na gardło i rano było w miarę znośnie. Ale nie.. gdzieś by na tym się skończyło. Teraz już trochę lepiej się czuję, ale gardło nawala i węzły chłonne, ale to chyba normalne, gdy są powiększone. Także jestem uziemiona jeśli chodzi o ćwiczenia. Moja mama ma wolne, więc gdyby nie to, że trochę nie było jej w domu, to nawet bym nie pohulała. Zaraz by było - chora jesteś, do łóżka, a nie kółkiem kręcisz ;]

Jak widzicie też nie liczę kcal. Już nie wiem czy wynika to bardziej z lenistwa, czy tego, że się odzwyczaiłam. Mimo wszystko nie jest źle.. Jest gdzieś tak jak było zawsze. [znaczy się w tych dobrych dniach ;) ]

A i w tabelce obok zamieściłam wymiary z przed miesiąca i dzisiejsze.. coś tam spadło.

Dzisiaj też się nie ropiszę.. do kitu się czuję, chyba naprawdę wracam do łóżka.

Miłego wieczoru ;**

P.S. Serotonine... ciągle nie mogę Cię odwiedzać, jest mi strasznie głupio. Cały czas mi się robi jak pokazałam 2 notki temu. Weź mnie nie wiem z listy usuń, bo ja u Ciebie skomentować nie mogę, już nie mówiąc o samym przeczytaniu.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

146.

Hej :)

Trochę mnie nie było, ale naprawdę nie miałam jak.. Dosłownie wszystko na raz... Jak może jeszcze pamiętacie miałam problemy z blogami, potem ogólnie net mi nie chodził, brak czasu spowodowany nadchodzącą maturą i jeszcze niespodziewanie pojawił się wyjazd do Warszawy. Wróciłam wczoraj po południu, a byłam tam 8 dni. I takim sposobem kończy się już kwiecień :) Najgorsze jest to, że chciałabym powiedzieć, że teraz będę częściej, a nie mogę.. Zaraz matura, a ja jestem w kompletnej rozsypce.

Ogólnie z dietą przez te 3 tygodnie było średnio, ale te dni w Wawie wszystkie bym zaznaczyła na zielono, bo tak na oko w zależności od dnia jadłam jakoś 700-1200 kcal może. Tyle, że nie ćwiczyłam -.- Ja nie wiem.. czy zrobiłam sobie coś, czy jak.. ale przez prawie tydzień ledwo chodziłam przez kolano, a co dopiero biegać. W Wawie też nie było czasu na ćwiczenia. Ale... myślę, że tak z kilogram spadł.. Czuję się odrobinę mniejsza niż miesiąc temu. Wszystko się okaże w środę.

Tyle mnie nie było, że aż ciężko się zabrać za napisanie notki.. Nie wiadomo co napisać, a przecież jednak coś się działo.. Już chyba łatwiej na bieżąco.

Coś mi się wydaję, że już nic sensownego nie wymyślę, także lepiej zamilknę. :) Idę zaraz odebrać świadectwo, potem masaż u mojego przystojnego fizjoterapeuty ;)))) A potem Was poodwiedzam. Mam nadzieję, że się nie pogniewacie, jeśli dziś nie zdążę jeszcze pokomentować. Samo przeczytanie wszystkich notatek, w tych 3 tyg trochę myślę, że zejdzie. A potem trzeba ogarnąć tajfun w pokoju. Walizka stoi na środku i wygląda jak jakiś wulkan, który wypluł we wszystkie strony lawę w postaci ubrań itd. ;]

Buziaki ;**

wtorek, 9 kwietnia 2013

145.

poniedziałek:
-kasza manna [mleko 35 kcal, kasza manna 52 kcal] z prażonymi jabłkami 82 kcal
-jabłko
-pół opakowania łazanek 270 kcal
-mizeria - [ogórki, jogurt naturalny 32 kcal], chleb orkiszowy ze słonecznikiem 96 kcal
razem: 567/600 kcal

wtorek:
-owsianka [mleko 35 kcal, płatki owsiane 53 kcal] z płatkami migdałów 31 kcal i orzechy włoskie 57 kcal
-jabłko
-sałatka [sałata lodowa, pomidor, filet z kurczaka 122 kcal] i łyżeczka oliwy z oliwek do sosu 41 kcal
-jajecznica [jajko 81 kcal,wędlina 48 kcal, pół łyżeczki oliwy z oliwek 21 kcal], chleb orkiszowy ze słonecznikiem
razem: 581/600 kcal

Jakbym nie liczyła wszystkiego dokładnie to bym nie uwierzyła.. Czuję się taka napompowana, czuję że puchnę, tyję..chyba woda mi się zatrzymała, no nie wiem i jeszcze od wczoraj mam straszny apetyt.. ciężko. Do okresu jeszcze minimum tydzień, więc już by to się tak odbijało? Ale kto tam wie, mam teraz tak rozregulowany, że nie zdziwiłabym się jakby wcześniej wyskoczył.

Po lekcjach zaszłam do sklepu, bo już zdrowe jedzenie mi się kończyło i kupiłam nowy smak zielonej [już nie mam gdzie trzymać je :D ]. Zielona o smaku brzoskwini z karmelem z bio active. Zakochałam się z miejsca, także polecam ;)

Swoją drogą dalej mam blogiem z blogami.. naprawdę nie wiem co jest grane. Zrobiłam screena, dokładnie coś takiego mi się robi..
Dzisiaj nawet pokazał mi się blog Dysi, napisałam, a jak dodałam znów to samo -.-


blooog.png.
 Dobra trzymajcie się ;** Godzinny trening z płytą się sam nie zrobi ;] 

niedziela, 7 kwietnia 2013

144.

sobota
-kasza manna [mleko 35 kcal, kasza manna 52 kcal] z płatkami migdałów 31 kcal, pomarańcza
-jabłko
-warzywa na patelnię z małą cebulą, ząbkiem czosnku na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal i chlebem orkiszowym ze słonecznikiem 96 kcal
-serek wiejski 156 kcal
razem: 411/600 kcal

niedziela
-danone aksamitny brzoskwinia 107 kcal ze zdrowym błonnikiem 37 kcal, winogrona
-jabłko
-brązowy ryż 117 kcal z warzywami na patelnię z małą cebulą, ząbkiem czosnku na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal i ogórki korniszone
-danone aksamitny jagoda 108 kcal
-mizeria [duży ogórek szklarniowy, jogurt naturalny 36 kcal] z kromką chleba orkiszowego ze słoneczniekiem 73 kcal
razem: 519/600 kcal


Witam w te nudny, zamulający, niedzielny wieczór. Chociaż każda z Was może w sumie go inaczej odczywać.

Nie wiem... jakoś od wczoraj nie mam nastroju. Czuję jak mi życie ucieka, a sama nie jestem dla nikogo ważna. [ no ładnie.. akurat zaczęła mi lecieć na kompie piosenka 'niekochana', to jakaś aluzja? ]. Nie, żebym miała z tego powodu ochotę się nawpierniczać.. Nic z tego. Wręcz przeciwnie. Póki co jest to jedyna rzecz, która mi w życiu wychodzi.. Coś mi się robi jak pomyślę, że miałabym zjeść coś ponad plan.

Teraz tak myślę, że niedziela ma swoje plusy. Idę zaraz biegać, a wtedy doświadczam takiego mini katharsis. Mam w pewnym sensie 'pustą głowę', to co złe zostawiam za sobą i biegnę, biegnę..

Zostały mi 4 zabiegi i zobaczę chociaż jutro na pocieczenie mojego fizjoterapeutę. To już mój 4 raz raz jak chodzę, a każdy taki ma po 10 zabiegów. Facet jest świetny.. Mówimy sobie po imieniu. z tego co wywnioskowałam jest 6-7 lat starszy. Jestem całkiem przystojny, nie powiem.. ale jak się uśmiechnie to mi miękną kolana, a dla mnie to najważniejsze kryterium, jeśli chodzi o chłopaków. Nie żebym coś ten, po prostu to taka moja platoniczna miłość, gdzieżby się w końcu umówił z 19-nastoletnią gówniarą. Ale jest bardzo miły..jak po pierwszych zabiegach, gdyznów przyszłam ze skierowaniem, by się zapisać na kolejne to już mnie zapisywał na max 2 tyg później, a normalnie się czeka tam ze 4 miesiące. Zawsze się pyta, czy boli, czy lepeij i kilka razy zrobił mi masaż kręgosłupa z własnej woli. Boli, ale na swój sposób jest to przyjemne. Mam dyskopatię..  moja babcia też, nie no fajnie... szkoda tylko, że jest te parę lat pomiędzy nami różnicy.

Dobra idę.. Same się wybiegane km nie zrobią.

Trzymajcie się :)

P.S. dalej mam problem z Twoim blogiem Dysia i Serotonine. O ile u Ciebie rano Serotonine było ok, tzn wszystko mi się pokazało, napisałam komentarz i dodałam to znów mi się zrobiło samo tło. I tak do tej pory. Mam nadzieję, że chociaż się komentarz dodał.. Też tak mam z blogiem Idealnie Nieidealnej, Grety i Schneewittchen
Oby to było chwilowe.. Miałyście kiedyś taką sytuację?

sobota, 6 kwietnia 2013

143.

hej :)
Wkurzyłam się wczoraj... Nie wiem, czy to tylko o mnie, ale żaden blog mi się nie wyświetlał. Zdążyłam zajrzeć dosłownie do 2 i potem jak u kogoś byłam notka była dosłownie przez sekundę, a potem samo tło. Już czasami tak miałam, ale wtedy max w 2 bogach, a wczoraj jak na złość wszystkie włącznie z moim. -.- No nic, nadrobię dziś straty.

W czwartek zawaliłam -.- Byłam z koleżankami na karaoke i zanim się zaczęło zjadłam pół pizy i poleciało kilka piw. Tak, tak Rubensowa, gratuluję.. jak byś się nie mogła zatrzymaćna tym jednym dozwolonym. Plusem jest tego, że parę obcych osób powiedziało mi, że ładnie śpiewam :) Ahh.. uwielbiam to. W sensie śpiewanie, a nie komplementy, chociaż nie powiem.. miło mi się zrobiło ;)

Wczoraj już wszystko ok.. Wstałam 1,5h wcześniej niż zwykle, żeby pobiegać, bo wiedziałam, że wieczorem nie wyjdzie, a wg mojego planu powinnam w czwartek, więc nie ma zmiłuj. Będę znów wstawiać bilanse.Chcę być szczera wobec Was..no i samej siebie

Wczorajszy bilans:
-chleb orkiszowy 93 kcal i pomarańcza
-brązowy ryż 117 kcal z warzywami na patelnię, małą cebulą i ząbkiem czosnki, jajkiem 81 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
-serek wiejski 156 kcal
razem: 488/600 kcal [bez wliczania owoców i warzyw]

Jako, że po bieganiu, wzięciu prysznica i całej reszcie nie miałam na szykowania sobie śniadania zbytnio czasu, więc ukroiłam, zważyłam na szybko orkiszowego i zjadłam w biegu orkiszowy. I tak byłam zadowolona, bo orkiszowy ze słonecznikiem to mój ulubiony i mogłabym go jeść bez niczego ;] A jest zdrowy, z niskim indeksem glikemicznym.

P. się dalej nie odzywa. I bardzo dobrze.. Zauroczenie wyparowało. 2 miesiące spotykania się to nie jest długi czas, więc nie zdążyłam się zaangażować emmocjonalnie. A że on teraz zachowuję się jak gówniarz to dla mnie lepiej. Przynajmniej od razu wiem z kim mam do czynienia. Po K. żałoba mi się skończyła, choć zdarza mi się o nim myśleć oO Szczególnie w weekendy, bo przyjeżdża ze studiów, a mieszka na jednej ulicy. No, ale weź rubensowa ogarnij się, rok właśnie mija... -.-

Dobra.. bo jeszcze mnie najdzie na jakieś nudne wywody.

Miłego weekendu ;*

p.s. fuck, znów kolejny blog się nie wyświetla.. dobrze, że tylko jeden, a nie jak wczoraj wszystkie
nie no zwariuję.. kolejny. serotonine przepraszam, może później już normalnie wejdę. 

środa, 3 kwietnia 2013

142.

No ładnie... do tego doszło, że nawet nie wiem co pisać. O ile czasem aż mi za dużo wychodzi, to dziś mam pustkę w głowie.
Z dietą idzie, z P. źle, ćwiczę, uczę się, chodzę na zabiegi, kupiłam w końcu sportowy stanik i 2 nowe smaki zielonej herbaty...  jakoś idzie..
Nie mam wgl ostatnio humoru. To przez pogodę, czy co?
Żeby już nie przynudzać dam porcję thinspiracji.

Trzymajcie się :)

before and after, diet, girl, proana.
beautiful, clothes, favorite, fit.

beach, bikini, black and white, ellen von unwerth, girl, ocean.
beach, fashion, fringe, girl, model, ocean.
http://4.bp.blogspot.com/-1FiNKkvuNiA/Te7HkYkDI3I/AAAAAAAAAIg/YTiiyLFPBMc/s1600/Skinny-Girl.jpg.

niedziela, 31 marca 2013

141. świąteczny falstart

Wesołych i pogodnych świąt :)
Co prawda spóźnione, no ale.. Nie było jak. W piątek wieczorem pojechaliśmy do rodziny i niedawno wróciłam. Kawałeczek mieliśmy, bo mieszkają dosłownie 1-2km od granicy. Ja nie wiem jak im to wszystko łapie.. Sms miałam za 2zł i mi cały czas Ukrainę łapało ;] Mimo wszystko warto.. z całej naszej rodziny najbardziej lubię tam jeździć. Już dawno nie byłam na tak rodzinnych świętach, chociaż tyle dobrze.

Chyba nie muszę mówić, że dieta poszła sie ..... ;] Ale to nic.. Już jestem w domu, w swoim świecie.
Niestety znów będę liczyć kcal. Może i stety.. Sama nie wiem, ale jedno wiem na pewno, za szybko rzuciłam się na głęboką wodę. Jeszcze nie jestem gotowa na nieliczenie kcal, by normalnie jeść i chudnąć. Może kiedyś ;)

Póki co zrobię to jak an SGD, czyli nie będę wliczać owoców i warzyw. I ustalam limit na resztę 600 kcal. Jest to wg mnie liczba pozwalająca zdrowo schudnąć i żebym ja jedząc nie miała wyrzutów sumienia. I nie przyglądam się sobie przez miesiąc. To dopiero będzie wyzwanie ;] Może i jednego dnia zobaczę, że jest lepiej, ale czasami widzę, że puchnę w oczach. Po co ryzykować. A i w pt i sobotę 1 piwo max nie wliczając do bilansu.

No i ćwiczenia.. Wstyd się przyznać, ale do tej pory kręciłam dziennie po 1h hula-hop i tyle było. No i czasami jakiś rowerek, czy siatkówka wpadła na wf. Ale nie.. teraz żadnych wykrętów. Już dawno sobie zrobiłam porządny trening. Ma być już coraz ładniejsza pogoda także w czw i niedzielę bieganie - co najmniej pół godziny, bo dopiero wtedy zaczyna się spalać tłuszcz, a we wtorki trening anaerobowy.. Najlepiej z płytą. Muszę poszukać tylko. No i to co wyżej.

Zaczynam jutro. To nic, że drugi dzień świąt.. dam radę. W końcu jestem w domu. Cały kwiecień musi być udany i nie pozwolę sobie na zmarnowanie już pierwszego dnia, a każdy dzień się liczy.

A teraz pam pam paaamm. Moje wymiary. Robię to pierwszy raz od kąd zaczęłam blogować, a w sumie po blisko 2 latach przydałoby się ;]
Są z 28.03. Co prawda mierzyłam się 3 dni temu, ale jakiejś dramatycznej różnicy raczej nie ma.

biust- 96 cm
talia - 77 cm
pępek - 91 cm
biodra - 96 cm
udo - 54 cm
ramie 27 cm
łydka - 35 cm

Czyli tragedia. Następne ważenie i mierzenie 01.05. Chyba wyniosę gdzieś wagę, żeby nie kusiło oO
Damy radę, bo jak nie teraz, to kiedy? Jak nie my, to kto? :)

Trzymajcie kciuki

Buziaki ;**

środa, 27 marca 2013

140.

Uff.. już się bałam, że znowu nie będzie neta jak kiedyś 3 tyg. teraz na szczęście 'tylko' te parę dni.
Ogólnie nic szczególnego się u mnie nie dzieje.. No może oprócz tego, że P. mnie denerwuje, nie wiem czy jest sens to ciągnąć [dobrze, że na początku to wyszło, a nie później jakbym się już porządnie zaangażowała]. No i zapierdzielanka.. Święta zapowiadają mi się barokowo. Jeszcze nic nie zrobiłam w kierunku napisania pracy maturalnej, nie mówiąc o bibliografii, którą zaraz po świętach muszę oddać. Oczywiście dam też obraz z rubensowskimi kształtami. Inaczej tego tematu bym nie brała ;]

Na SGD już nie jestem, co wyszło całkiem przypadkowo. Niedziela na czerwono, bo byłam na obiedzie u cioci i wujka, którzy mieli 30 rocznicę ślubu. Zjadłam obiad i kawałek ciasta. Wiem, że nie powinnam, ale z drugiej strony powiedziałam sobie jeden i zjadłam jeden. Sama się sobie ostatnio dziwię.. To kontrola, czy co? Wcześniej jak już cokolwiek zjadłam ponad program, to już potem leciało wszystko. Pomyślałam, że najwyżej odrobię ten dzień podwójnie na koniec. Ale.. w pon rano zepsuła mi się waga i wiecie co.. od tamtej pory nie liczę kcal i nie zawaliłam. Tak na oko myślę, że przez te 3 dni wychodziło po 1000 kcal jakoś. Nie chcę wracać znów do tej obsesyjności. Skoro daję radę bez.. Warto spróbować. Jeśli byłby to pierwszy krok do 'normalności'? W końcu odchudzanie nie musi równać się ED, a walczę z tym. Już dawno np wymiotowałam No i mam mniej stanów lękowych, dalej mam stany depresyjne, ale nie wszystko naraz. ;]

piątek, 22 marca 2013

139. Dzień 4 i 5 SGD

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
 
Dzień 4. SGD
-kasza manna [mleko 32 kcal, kasza manna 52 kcal] z żurawiną 49 kcal i 2 babciankami orkiszowymi 18 kcal i 2 b. owsianymi 16 kcal
-jabłko
-pełnoziarniste spagetti 87 kcal z 'sosem' [2 pomidory, cebula, ząbek czosnku, zioła prowansalskie, łyżeczka oliwy z oliwek 41 kcal] z żółtym serem 46 kcal
-marchewka
-pół puszki tuńczyka 64 kcal i kromka chleba orkiszowego 81 kcal
razem:486/500 kcal

Dzień 5. SGD
-owsianka [mleko 32 kcal, płatki owsiane 53 kcal] z bananem
-jabłko
-pełnoziarniste świderki 85 kcal z warzywami na patelnię, cebulą, ząbkiem czosnku i jajkiem 80 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
-szparagówka
-pół puszki tuńczyka 64 kcal i kromka chleba orkiszowego 86 kcal
razem: 441/450 kcal


Najdłużej byłam na SGD 7 dni i zrezygnowałam, bo denerwowało mnie to skakanie z 300 do 650 kcal, a teraz mi to wręcz odpowiada. Przynajmniej każdy dzień jest inny. Wtorki są fajne, bo mają tylko 300 kcal i wiem, że daję z siebie wszystko by coś spadło z wagi, a w weekendy mam 2 razy tyle i nie czuję presji, że zawsze jest mało. Mam nadzieję, że przejdę całe SGD. Nawet świąt się nie boję.  Akurat niedziela to będzie 14 dzień, czyli 700 kcal. Spokojnie dam radę.. Lany poniedziałek też mi nie straszny. W końcu wszystko zależy ode mnie. Nie będę chciała to nie zjem i już.

Idę niedługo do mojej K. Akurat P. pojechał dziś nad ranem na zawody w zapasach i wróci w niedzielę w nocy. Sama bym chętnie chodziła, ale miesiąc przed maturą? Nie ma szans. 

No i starczy ze mnie. Moje notki są zdecydowanie za długie. ;] 

Za to porcja thinspiracji :)

Miłego weekendu ;**

anorexic, b&w, beautiful, belly, black and white.
beautiful, black and white, girl, hair, jacket.
analog, anorexic, b/w, beautiful, bed.
abercrombie, fashion, girl, hollister, photography.
beautiful, black and white, girl, model, skinny,
beautiful, black and white, dress, fashion, gap.
braid, flat chest, girl, mirror pic, mirror picture

środa, 20 marca 2013

138. 2 i 3 dzień SGD

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
Dzień 2.
-kasza manna [mleko 0,5% 37 kcal i kasza manna 57 kcal] z bananem
-jabłko
-sałatka [pekinka, pomidor, ogórki korniszone] z majonezem light 33 kcal
-marchewka
-serek wiejski 156 kcal
razem: 283/300 kcal

Dzień 3.
-owsianka [mleko 0% 32 kcal i płatki owsiane 53 kcal] z suszoną żurawiną 49 kcal i pokruszonymi 2 x babciankami orkiszowymi 18 kcal i 2 x b. owsianymi 16 kcal
-jabłko
-sałatka [pekinka, pomidor,ogórki korniszone] z majonezem light
-marchewka
-kotlety sojowe 63 kcal z serem żółtym 46 kcal
razem: 389/400 kcal


No tak.. dawno byłam chora, więc oczywiście teraz musiało mi wypaść -.- Na szczęście jest już znacznie lepiej. Już jak pisałam ostatnią notkę, to źle się czułam. Godzinę/ dwie później to już ze mnie zwłoki były. Gorączka, ogólne rozbicie itd Wczoraj i dziś nie poszłam do szkoły. Jutro już nie mam wyjścia, bo mam maturę z anogla, a typiara by się pruła. Chyba bym musiała być w szpitalu, żeby łaskawie mi nie wstawiła kołka.

Z dietą ok. Co prawda ciężko było sobie samej robić jedzenie, szczególnie wczoraj, ale przecież nie zawalę na samym początku. Babcia chciała mi wciasnąć jakieś kanapeczki, rosołek, mleko z miodem itp, ale nie dałam się ;] I tak się beznadziejnie czuję.. Nawet jeśli danego dnia bym nic nie ćwiczyła to nie jest spisany na straty.. W dwie strony do szkoły zajmuje mi 50 min do godziny, to już jakiś spacer, no i ogólnie jestem w ruchu. A teraz? Dwa bite dni spania i tylko leżenia w łóżku. Czuję jak mi się tłuszcz odkłada -.- Mam nadzieję, że chociaż na zero wyszłam.

Że ja wcześniej nie znalazłam tego sera. W biedronce jest taki z bardzo cienkimi plastrami, a jeden ma 23 kcal. Miałam nie kupować go, ale to takie moje małe uzależnienie ;] A skoro znalazłam dobry zamiennik...

A co myślicie o amaratusie i mące jaglanej? Zastanawiam się nad kupnem. Mam ochotę zrobić któregoś dnia zdrowe naleśniki.. mąka razowa mi się skończyła, więc może by tak spróbować jakiejś innej. Wgl znalazłam też sporo innych fajnych rzeczy na dziale ze zdrową żywnością i trzeba co jakiś czas coś nowego spróbować ;]

Mam nadzieję, że chociaż Wy się nie dajecie chorobie :)

Trzymajcie się ;**

P.S. Jeśli jest wśród Was jakaś Klaudia to wszystkie najlepszego, najlepszego i jeszcze raz chudości :D
Akurat wśród moim najbliższych koleżanek mam dwie, więc zawsze o tym 20 marca pamiętam ;]

poniedziałek, 18 marca 2013

137. keep calm and go on SGD

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
SGD dzień I
-owsianka [mleko 37 kcal, płatki owsiane 91 kcal] z bananem
-jabłko
-brązowy ryż 127 kcal z warzywami na patelnię z cebulą  i żółtym serek 46 kcal na łyżeczce oliwy z oliwek 41 kcal
-2 marchewki
-szparagówka
razem: 342/400 kcal


Owoców i warzyw nie liczę i staram się, żeby sporo ich było.. zawsze zdrowiej.
Ogólnie idzie całkiem ok. W piątek byłam z P. i jego kolegami [jak się okazało 2 znałam] do pubu na galę KSW. Było tylko kilka dziewczyn, ale co tam.. lubię sztuki walki ;] Sama trenowałam teakwon-do, ale przez kręgosłup musiałam przestać. A pt jest właśnie na pomarańczowo, ponieważ wypiłam 3 piwa -.- no cóż.


Dostałam dziś okres. W sumie ani mnie brzuch nie boli, ani nie mam jakiegoś większego apetytu. Lepiej dla mnie. I przynajmniej zważyć się wkrótce będę mogła.


Poza tym znalazłam genialne spodnie.. jak ja to nazywam - to była miłość od pierwszego wejrzenia :)
Co o nich sądzicie?
Jak o nich myślę, to przypominają mi się thinspiracje w takich spodniach i chyba dla tego je kupiłam. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała tak chude nogi, że naprawdę będę wyglądać w nich tak rewelacyjnie jak te wszystkie dziewczyny.
http://img.szafa.pl/ubrania/1/013774457/1360262722/spodnie-w-gwiazdki-must-have.jpg

Takie, tylko bez ćwieków no i długie, bo innych na necie podobnych nie znalazłam.


Wgl dziękuję za Wasze wsparcie. Na szczęście szybko się ogarnęłam i jest ok ;]
Dzisiaj krócej, a tym które wytrwały w mojej ostatniej przydługiej notce gratuluję :D


Buziaki ;**

piątek, 15 marca 2013

136. no taaa

Zawaliłam, no ładnie i to trzeciego dnia diety -.- Najpierw zjadłam ze wszystkimi obiad.. Nie miałam naprawdę wyjścia, ostatnio chyba jadłam ze wszystkimi na święta. Mieszkam w jednorodzinnym domu, a na pierwszym piętrze mam drugą kuchnie, gdzie głównie ja urzęduję, a mama tylko sobie robi tam coś do picia, czy kanapki, bo gotować to w życiu ;] Tak to wszystko robi babcia na dole.. Coś tam zaczęli, że jesteśmy rodziną bla bla bla.. usiadłam dla świętego spokoju, ale niech się nie przyzwyczajają. A potem..to już idzie lawinowo.. Całe opakowanie tej granoli, czyli najmniej tysiąc kcal, banany i grzanki z serem i czekoladę. Tego ostatniego nie mogę przeżyć, bo znów zaczynam dni bez nich od nowa. Nawet za dużo nie zwróciłam, bo wszyscy byli i nie było jak. Sama nie wiem co gorsze.
A teraz oddzielam to grubą kreską Mazowieckiego

A teraz chwila zupełnie nieważnych wywodów, także jeśli Wam się nie chce czytać, to można przewinąć dalej ;]
Tak się w sumie zastanawiałam dlaczego zawalam. Skutki są każdemu znane i te same.. poczucie winy, tyje się, ociężałość, bolący brzuch, czy u u mnie nienawiść czy jakieś schizy. Jakby ktoś zobaczył spokojnie do psychiatryka bym się zakwalifikowała. Dalej.. Ale przyczyny. Tu już u każdego inaczej. Jeden je ze stresu, drugi ze smutku, samotności no nie wiem, mnóstwo jest powodów. I w sumie u siebie odkryłam dziś. I tak w sumie jak o tym myślę, to 8/10 napadów była z tego powodu. Może to Wam się wyda śmieszne, ale zwyczajnie nie umiem przejść obok tego co wiem, że mam i gdzieś tam cośdobrego leży i tego co otwarte i to dosłownie. Na przykłam.. Dzień zanim wróciłam bloga zrobiłam sobie zdrowe zakupy i m.in. sunbites. Uwielbiam je i np tak myślałam, jak paczka ma 410kcal i podzielić na dwa razy to bym miała na dwa śniadania.. Gdzie tam, jeszcze wieczorem je zjadłam, no bo jak pozwolić biednym sunbajtsikom leżeć w szafce, no bo skoro je mam. Albo wzięłam sobie pestki dyni, fajny i zdrowy dodatek, by wrzucić trochę do jakiegoś dania. No, ale oczywiście dzień przed dietą to mi tam.. wzięłam garść. Za chwilę drugą. Kurde dobre są, nic się nie stanie jak wezmę jeszcze garść skoro już są OTWARTE. I tym sposobem w ciągu godziny skończyła mi się paczka. Tak samo było dziś. Otworzyłam do jogurtu na śniadanie granolę. Po obiedzie chciało mi się słodkiego, to zważyłam sobie za prawie 100 kcal, no ale jeszcze jedna garść i kolejna i naście i dziesiąc. i ups! skończyło się. A przecież kupiłam wczoraj banany, były tanie, to czemu nie kupić, a i ser żółty otworzyłam to czemu by sobie ulubionych grzanek nie narobić?
I tak jest zawsze...
Bo biedna Rubensowa nie ma silnej woli :( No kurde też, ale tak naprawdę sama sobie stwarzam okazje. SAMA. Trzeba to powiedzieć sobie powiedzieć prosto w oczy, rzadko mnie w domu zmuszają do jedzenia, jeśli zawalam to tylko i wyłącznie moja wina. Także skoro w tych sprawach jestem sama sobie wrogiem, to po co utrudniać sobie życie?
Także... Mam taki plan - nie kupować za dużo otwieranych rzeczy. A jak chcę np banany do owsianki to kupuję max 2. Będę do sklepu najwyżej chodzić częściej, ale po mniej. Moje szafki i lodówka najwyżej będą świecić pustką, a jak nie będę musiała leciećdo sklepu, żeby się nażreć to jest mniejsza szansa, że naprawdę to zrobię. Tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Będę robiła sobie jadłospisy na jeden dzień do przodu, a jak zazwyczaj na jakiś tydzień [co będzie trudne, bo i tak zwykle mam w głowie o będzie dalej]. Już nie raz tak miałam, że miałam już tylko to co mi trzeba nawet na 2 kolejne dni spisane w jadłospisie, a kończyły się zapasy. I tak w sumie miałam jedzenia na dwa dni, ale to była pustka.. bo było czym się nawżerać, czy chociażby wziąć takiego musli garść. I tym sposobem jakoś wytrzymywałam do końca dnia. Można? Można.

Teraz to aż żałuję, że kupiłam sobie Babcianki, a tak długo na nie polowałam. Zjadłam dziś tak już po 1/3 jednego i drugiego opakowania. Muszę się pilnować, by ich już nie ruszać, a przecież są otwarte. Będę je wrzucać do śniadania. Skończą się i koniec.. więcej tego typu rzeczy nie kupuję.
A jeśli u Was problem leży gdzie indziej, to polecam :) Jak macie stokrotkę w pobliżu możecie śmiało iść kupić, bo się opłaca. Od wczoraj przez zapewne parę dni jest promocja. Normalnie opakowanie jest za jakoś 4zł, a jak się kupi dwa opakowania to są za 5 zł.
Zero cukrów, mało tłuszczów nasyconych, błonnik i białko.
http://www.misiontek.pl/product/image/1270/babcianki-orkiszowe-z-czosnkiem-nied--wiedzim-nowosc.jpg. Takie coś, tylko ja wzięłam orkiszowe - waniliowe i owsiane - śmietankowe.

A tak wgl.. jak mnie nie było miałam w końcu rezonans magnetyczny. Fajnie, że musiałam czekać aż 2 lata, żeby się dowiedzieć, że mam dyskopatię -.- Czuję się jak staruszka. Mój kręgosłup ciągle mi doskwiera i przez dwa lata nie było dnia, żeby mnie nie bolał.. mniej lub bardziej, ale zawsze. Po świętach mam już 4 z kolei zabiegi. Gdyby nie ten przystojny rehabilitant czekałabym conajmniej parę miesięcy, ale już mnie zna i jak tylko mnie zobaczył ze skierowanie uśmiechnął się szeroko, ahh.. Nie żebym coś ten, po prostu lubię na niego patrzeć, a jak się uśmiecha to miękną mi kolana :D no, ale to tyle, taki mój cichy obiekt uwielbienia ;]







http://www.lublin112.pl/wp-content/uploads/2013/03/2013-03-14_180907.jpg.
Dziś piątek, a ja pewnie z domu nie wyjdę. Popatrzcie na mapę, a potem w prawo.. Właśnie, lubelskie. Jak normalnie do domu wracam pół h, to dziś prawie godzinę. Wróciłam do domu naprawdę wycieńczona. Musiałam aż okulary zdjąć w drodze, bo całe białe. Jak na biegunie północnym. Furtki nie mogłam pod domem otworzyć, bo tyle śniegu. A tak chcąc sprawdzić ile jest w miejscach wgl nie odśnieżonych na podwórki wpadłam w śnieg za kolana.. To było już sporo godz temu, teraz jak patrzę przez okno, to chyba by mi po uda sięgało oO

Uhh.. Ale się rozpisałam. Przepraszam :) A trochę szkoda mi cokolwiek wykasować.

Trzymajcie się cieplutko ;***