niedziela, 4 listopada 2012

105. po bandzie

jestem wkurzona.. jak pisałam ostatnio starałam się zdrowo. wczoraj było niewiele ponad tysiąc. to jest gorsze niż jak jadłam połowę tego. zjednej strony czuję jak mi się tłuszcz odkłada, a z drugiej nieodparta chęć by dalej jeść i jeść...
dobra dzisiaj.. tak jakoś chwilę przed 14 zjadłam obiad - pełoziarnisty makaron z serem, wychodziło tak 600 coś. akurat bym sobie dobrze rozplanowała i wyszło by te 1000kcal. ale nie.. mama przychodzi i zła, że ja jeszcze nie gotowa. co się okazuje.. idziemy na obiad do cioci, bo mają z wujkiem 25-lecie ślubu. i jeszcze się zapiera, że mi o tym mówiła. akurat.. tu chodzi o jedzenie, więc nie ma mowy, żebym o tym zapomniała. fuck. zjadłam rosół, i drugie danie d, surówka i ziemniaki. 1:0 dla jedzenia.mam obrzydzenie do siebie. na dodatek tyle ciast, deser.. masakra, tego już nie ruszyłam. powiedziałam, że mam mnóstwo nauki, grzecznie się pożegnałam i wyszłam. po drodze mijałam tyle sklepów.. przy każdym 10 razy się zastanawiałam, czy nie nakupować śmieciowego żarcia. chociaż jest już 1:1. ehh.. od tego obiadu już nic nie zjadłam, ale mam ciągle ochotę rzucić się na lodówkę. chyba właśnie dlatego teraz piszę, a nie jak zwykle wieczorem.

jednak zmiana w zasadach. 800-1000 kcal będzie, ale po 5 stycznia. tego dnia mam studniówkę i musze wyglądać rewelacyjnie. teraz 500-600 kcal

a i moje dzisiejsze śniadanie

za ładnie nie wygląda i na dodatek robiłam zdjęcie telefon, bo kabel USB się zepsuł do aparatu
razowe pancakes z jogurtem naturalnym, płatkami migdałów i pół jabłka
pyycha.
ciasto 1 jajko, 150 ml mleka i 81g mąki razowej, 1 tabletka słodziku troszkę przyprawy korzennej.
a to co na zdjęciu to połowa tego co wyszła z tych składników. resztę oddałam mamie, ale zawsze można podzielić na pół, podgrzać następnego dnia, przełożyć czymś innym i znów świetne śniadanie.

tym milszym akcentem dziś kończę notkę, bo naprawdę mam masę nauki.

a to jest świętna prawda i żebym zawsze o tym pamiętała kiedy tylko zechce mi się jeść.
87321010.png

12 komentarzy:

  1. Nie jeść - to proste, ale jednocześnie takie trudne. Kiedy chcę zjeść coś ponad plan, to powtarzam sobie: "nie potrzebujesz tego, nie potrzebujesz tego."

    Dobrze, że wyszłaś z tego obiadu, bo inaczej każdy na pewno by Cię namawiał, żebyś zjadła ciasto i nie daliby Ci spokoju.

    Jeśli będziesz jeść 500-600 kcal, to do studniówki spokojnie jeszcze trochę schudniesz. Ja właśnie takie bilanse staram się zachowywać.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu piszesz małymi literami :p Trudno będzie Ci się ogarnąć po takim jedzeniu, ale nic nie jest niemożliwe! Pamiętasz jak ostatnio gadałyśmy na GG i powiedziałaś, że mogę osiągnąć te 56 kg do mojego wyjazdu? Tak samo uda się Tobie do studniówki <3 xx
    Może przejdź na sgd. Ja jutro zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie zdjęcie! *_* A w sumie napis/ motto ;)
    Trzymaj się cieplutko ! ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie, dokładnie. Jak chcesz jeść to pisz. XD No ja też byłam na obiedzie tyle, że u babci... Ciągle tylko: jedz, jedz, jedz, jedz. I chociaż tej chwili nie trzymam żadnej diety to itak zjadłam zdecydowanie za dużo. Z ciociami i babciami nie wygrasz. Będą zadowolone jak będziesz miała słodkie dziurki w policzkach i słodkie wałeczki na brzuchu. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. ja dzis bylam tez na obiedzie w restauracji ;/ ale to nic jutro jest nowy dzien, nie obwiniaj sie tylko ic dalej. jak nie teraz to kieedy ??
    bądz osobą która chcesz byc- to takie proste! i tak jak na obrazu, nie jedzenie jest piekne, wystarczy nie jesc.. 3mam kcuki za Ciebie:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję że jutro z jedzeniem pójdzie lepiej, nie zamartwiaj się dniem dzisiejszym.
    Całuję:**

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jeść, niby takie proste. Ale nie oszukujmy się. Jest ciężko, czasem cholernie ciężko. Siła jest w Nas kochana i musimy dawać radę. Będzie lepiej ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. śniadanie mega kuszące:) a ile to może być kcal?

    wiesz, po tej notce odnoszę wrażenie, ze i tak jesteś zwycięzcą w całej tej historii. obiad u rodziny musiałaś zjeść, no co na to poradzisz. ale kiedy przyszło do najtrudniejszego-ciasta i później do chęci kupienia śmieciowego żarcia, to się nie poddałaś. przecież mogłaś iść się pocieszać czekoladą,dowalić sobie jeszcze więcej(bo przecież i tak już "zawaliłaś"). a Ty wytrzymałaś:)

    równe dwa miesiące do studniówki, no Kochana to teraz pełna mobilizacja:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim celem też jest ogarnięcie się do studniówki, tyle, że ja mam swoją dopiero 9 lutego.Moim zdaniem Twoje śniadanie bardzo ładnie się prezentuje, ja osobiście nie miałabym czasu czegoś takiego robić. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  10. 600 kcal to nie za mało? mam nadzieję, że dasz radę.
    Jej, okropny dzień, tyle żarcia... dobrze że słodyczy nie ruszyłaś.
    Takie 1200 kcal jest najgorsze, bo albo się dietuje albo obżera na maxa, ciężko jest wypośrodkować, po 1000 kcal ma się zawsze ochotę na jeszcze..
    nie daj się następnym razem!
    +kradnę foto, boskie jest <3 i dobry przekaz!

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny przepis ;-) każdy raczej w ten dlugi weekend miał problemy z jedzeniem ale jest dobrze dalej do przodu xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. a ta mąka to ma być pszenna razowa czy żytnia razowa? Bo zrobiłam z żytniej, i wyszły bardzo smaczne :) Przez te 2 miesiące powinnaś mieć motywację jak nigdy. Trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń