niedziela, 15 kwietnia 2012

8. by ten dzień się szybciej skończył

kurde.. co ja sobie wgl myślałam .. ;/ że teraz cały czas uda mi się jeść po te 700 kcal jak wczoraj.
domyślam się,  że dla sporej części z Was to i tak dużo.. ale ja dopiero ucze się nowych nawyków żywieniowych. przecież do ostatniego wtorku codziennie jadłam po 3000 tys kcal dziennie, a tu nagle boom .. zupełnie co innego..
szło dzisiaj jako tako. jeszcze godzinę temu było 800 kcal i miałam w planach jeszcze małą i lekką kolację.
ale nie dupa.. mama zrobiła mój ulubiony obiad, ja nie wiem..jakby mi się głowa wyłączyła i po prostu zjadłam, na dodatek dużą porcję i 2 kawałki ciasta. kurde.. tak mi wsyd.
czuję się tak podle i ciężko mi w brzuchu. uczucie dużo gorsze od głodu. jeszcze niedawno było czymś zupełnie normalnym, ale teraz sobie na coś takiego nie pozwolę.

a i dzwoniłam przed chwilą do koleżanki.. o 19 idziemy biegać, później pół h hula hop i muszę zrobić test brzuszków. bo dalej robię plan 300 brzuszków i wypada mi dzień testu w niedzielę. może choć trochę spalę to zjadłam.

a i postanowiłam, że zwiększe ilość kcal, wykorzystam je w sposób cakowicie zaplanowany, nie ma prawa być niczego ponad i wszystko zdrowe. mam nadzieję, że w ten sposób nie dopuszczę już nigdy do napadów i najzwyczajniej przyzwyczaję się do nowego stylu życia.
jak na razie plan przedstawia się tak z limitami:
1 i 2 tydz.  1000-1200 kcal

3 tydz.  900 - 1100 kcal
4 tydz  800 - 1000 kcal
5 tydz  700 -900 kcal
i przy tym 5 tygodniu chce już zostać na stałe. myślę, że do tego czasu dam radę, przyzwyczaję się do diety, zdrowego odżywiania i wgl do diety, obniżenia ilości kcal. i teraz będę ttylko chudnąć :)

eh.. jak dobrze, że mam tego bloga. inaczej pewnie dalej siedziałabym przy stole i coś podjadała.
ale nie ma tak dobrze. może i przed chwilą zawaliłam, ale to nie oznacza, że teraz będzie się to ciągnąć, póki się  nie ogarnę. kurde, jestem wściekła na siebie.. ale to takie pozytywne. taki charakter, coś spieprzę, to dąże do celu, zrobiłam coś źle raz,dobra... ale więcej nie mogę. to działa na mnie jak taki duży kopniak w tyłek. mam nadzieję, że na długo zapamiętam tego 'kopniaka' ;]

uhh. się rozpisałam.. ale to przez wzburzenie. yh. nigdy więcej, parszywe uczucie.

btw. chciałabym Wam bardzo podziękować za wsparcie :**
w sumie to wczoraj sobie nie wyjaśniliśmy, bo zaraz jak się spotkaliśmy to zadzwonił jego kumpel i po chwili wylądowaliśmy na domówce [nic nie zjadłam, ani nie wypiłam], więc nie było jak. ale przyjedzie też chyba też na nast. weekendzie to pewnie będzie okazja szczerze porozmawiać.

dzień 5. wyzwania
Twój największy strach w utracie wagi
chyba to, że jeśli już osiągne wymarzoną wagę, to wrócę do starych nawyków i będę znów jadła  tonami słodycze i wgl dużo jedzenia. ale z drugiej strony wierzę, że do tego czasu te dobre nawyki tak mi się wryją w głowę, że już przy nich zostanę i z resztą mam teraz inne nastawienie niż kiedyś ;) a o zdrowie się nie boję, bo i tak jem dużo ;]





haaa.. w końcu ogarnęłam jak zrobić te linki, by była pod tym data dodania postów ;]
mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam, ale na wszelki wypadek przepatrzę komentarze i dodam jeśli jakiś link mi uciekł. :)

5 komentarzy:

  1. Spokojnie. Uważam, że jeśli się teraz przyzwyczaisz do takich, a nie innych- będzie potem łatwiej. Po drugie zawsze możesz na nas liczyć i opierdzielimy Cię, jak będziesz jadła źle. ;p Spokojnie! Nie martw się na zapas.

    Pytałaś co trenuję. Nie chcę pisać na blogu za bardzo o tym, bo może ktoś ze znajomych czytać go, a nie chcę być aż tak rozpoznawana. Ostatnio dzieliłam się, że jestem wolontariuszką, to też może być zdradzieckie, no ale zaryzykowałam ;D A więc trenuję taekwon-do. Tzn. powoli mogę mówic, że trenowałam ;/ Mam nadzieję, że wyzdrowieje ;/ Ale mniejsza tutaj o mnie ;p

    Eh, też mam czasami tak, że zjem za wiele i potem mam wyrzuty sumienia. A jak wgl na noc zjem coś smacznego, czekoladowego czy cokolwiek innego to jest wielka załamka. Ale od nowego dnia mam siłę i dążę do upragnionego celu. I wydaje mi się, że tak trzeba podchodzić do sprawy. Że jeszcze nic straconego ;) Chudnij :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale tak jest zawsze w weekendy albo dni wole. Za dużo wolnego czasu, za długo człowiek siedzi w domu wśród wielu pokus, tym bardziej, że ktoś coś zawsze kupi,mama zrobi jakieś ciasto itd. itp. Dziś niedziela więc troszkę pofolgować sobie mogłaś. Od jutra dieta!

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, zdarza się. Ale trudno od razu tak się odzwyczaić od dawnych nawyków. Nic wielkiego się nie stało, jak trochę dzisiaj poćwiczysz to spalisz ;)
    Ja dzisiaj także nie zabłysnęłam jeśli chodzi o jedzenie.. I teraz od mniejwięcej godziny 17 siedzę i piję już drugą zieloną herbatę i twardo sobie mówię, że za karę do jutra nic już nie zjem.
    I też ostatnio po zjedzeniu, gdy czuję się syto (ale już tak bardzo syto) czuję się źle. Kiedyś lubiałam to uczucie. A teraz wolę czuć głód lub niepełny żołądek niżeli czuć się najedzona.

    No cóż, trzymam kciuki, nie przejmuj się dniem dzisiejszym, każdy ma takie chwile, gdy nie może się powstrzymać - będzie coraz lepiej i lepiej ;) 3majsię;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z koleżankami :) Nie tak od razu rzucać się na głęboką wodę, chociaż ja z 3000 tys rzucałam się na 500 lub mniej, co było nie rozsądne. Ale człowiek uczy się na własnych błędach, żeby ich więcej nie popełniać. Życze powodzenia z planem i trzymam za Ciebie kciuki :* <333

    Chuuudnij Słońce ! <3 . :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, plan masz cudowny. ;* A to może być przestroga na przyszłość. :) Ale i tak super. :):* Trzymaj się i chudnij :*

    OdpowiedzUsuń