niedziela, 27 maja 2012

34. wjazd na nowe tory

jestem okropna, tłusta i niekonsekwentna. piątek i sobota przeszły pod znakiem gigantycznej ilości kcal.
o ile w pt się pilnowałam w miarę i do 17 było z 800 kcal, to potem przestałam nad sobą panować. sobtota to już wgl totalna porażka. nawet nie chcę wszystkigo liczyć. a może i powinnam, przynajmniej bym zobaczyła do jakiego stanu się doprowadziłam i jak zatrważającą ilość kcal wchłonęłam.
cholera.. ile można zaczynać od nowa.
ale dzisiaj udany dzień z czego się cieszę. chciałam taki lekki dzień z 'lekkimi' kaloriami. wiem, że do końca jego jeszcze trochę, ale dam radę, wiem to. nawet jakoś specjalnie nie czuję się głodna.
jak na razie:
owsianka: płatki owsiane 18 g - 70 kcal + mleko 0% 100 ml - 32 kcal
2 jabłka 150 kcal
sok pycholandia 200 ml 90 kcal
i chciałabym tak koło 18 jogurt -101 kcal
także razem: 443 kcal to mój rekord ;D od świąt w każdym razie. w listopadzie raz udało mi się150 kcal.do tej pory nie wiem jak to zrobiłam oO no, ale co.. da się? da się. więc nie musisz tyle żreć. tzn to było do mnie.ostatnio często gadam tego typu zdania sama do siebie. może rozwija mi się 'Małpa'? jestem w trakcie czytania Chudej i spodobało mi się to określenie. zaraz po notce skończę czytać, bo już zostało mi tylko tak 1/3 książki. bardzo szybko się czyta.
jak do tej pory ćwiczyłam tylko 50 min na hula-hop, ale wieczorem włączę sobie płytę z ćwiczeniami na DVD.
a i postanowiłam zliczać kcal na koniec dnia, a nie tak jak kiedyś miałam już plan na dany dzień dzień, czy nawet 2 wcześniej. miałam mętlik w głowie i myślałam tylko o kaloriach. może nie skończy się to tragedią..mam nadzieję. postaram się jeść tak 'od głodu do głodu', a nie jak wcześniej z zegarkiem w ręku wyczekiwać na tą 14 czy 16, co i tak mi różnie wychodziło, bo cały czas myślałam o tym co zaraz zjem i tylko się nakręcałam.

pomimo tego, że piątek był beznadziejny pod względem diety, to poza tym spędziłam go super :)
wgl oderwałam się od takiej szarej codzienności. od października każdy piątek i sobotę spędzałam z moim byłym. [wtedy przyjeżdzał ze studiów] już zapomniałam jak to jest umawiać się z kimś na sobotę. z nim to było oczywiste, do ustalenia była tylko godzina. przez ostatni miesiąc [cholera, jak ten czas leci] jak już nie jesteśmy razem trochę zamknęłam się w sobie, nie umiałam sobie znaleźć miejsca i co ze sobą w weekend zrobić. dosłownie.. odizolowałam się przez ten rok trochę od innych ludzi. w pt moja najlepsza przyjaciółka wyciągnęła mnie na miasto. widzimy się praktycznie codziennie od małego.. w sumie mieszka 2 minuty ode mnie i jeśli widziałyśmy się na weekendzie to we wcześniejszych godzinach, bo wieczór był zarezerwowany dla K. kiedyś wychodziliśmy jak ona[bez imienia ;)] była z przyjacielem K. takie fajne dwie pary z jednej ulicy.. cudownie było jeździć na wakacjach gdzieś nad jezioro, czy na bilard w czwórkę. potem oni się rozeszli, a my dalej byliśmy razem. ironia losu. oni się z 2 miesiące temu znowu zeszli,a my miesiąc temu na odwrót. ehh.. weź tu zapomnij o takich cudownych wspomnieniach.. cholera.. dalej za nim tęsknie. ale odżyłam, naprawdę odżyłam. siedziałyśmy w pubie do 3, spotkałyśmy kilku znajomych, poznałam trochę osób. 2 chłopaków chciało mój nr. jaj.. chyba się dalej komuś jeszcze podobam ; ) nie mam ochoty na jakieś nowe głębsze znajomości, ale to miłe. muszę to powtarzać czasami. ale już bez alkoholu i żarcia.

ale się rozpisałam, ale trochę mi ulżyło. jak bym wyrzuciła z siebie coś trującego.
mam nadzieję, że ktoś to przeczyta. ciężko jest bez wsparcia..
trzymajcie się kochane ;*********



beach, beautiful, brunette, fashion, girl

p.s. Tanya.. nie mogę dodać u Ciebie komentarza.. nie wiem co jest grane. wiesz może jak to ogarnąć?

5 komentarzy:

  1. też czytałam "Chudą", świetna książka :) nie martw się, ja tez zwaliłam, ale nie wolno się poddawać :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Moze i ja skoncze czytac swoja ksiazke ... tylko jakos ogarne sie z czasem ^^ Wierze ze sie uda. Moze zaloz sobie ze danego dnia bedziesz jesc 500 kcal i podliczaj sobie na bierzaco ? nie wiem musisz sama wyczyc co na ciebie dziala !
    wierze sie sie uda!
    :*
    ...GzD..xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój weekend też nie wypadł zbyt dobrze. W ogóle - cały tydzień to raczej była słabizna. Książki, o której piszesz nie udało mi się nigdy doczytać do końca. Sama nie wiem czemu rezygnowałam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny bilans i nie przejmuj się czas leczy rany. 3maj się, chudnij i nie przejmuj motylku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny bilans:) Najważniejsze jest to, że pomimo porażek nie poddajesz się, tylko idziesz dalej. Przecież w końcu nam się uda! Musi ci być naprawdę ciężko po rozstaniu, ale trzymaj się i ciesz się życiem. Teraz musi być już tylko lepiej;)

    OdpowiedzUsuń